Nietypowy zabieg odbył się nieco ponad tydzień temu. Dziś już wiadomo, że wszystko się udało. Widać to zresztą od razu po buzi Mai, z której po prostu nie znika uśmiech. Odetchnęło też z ulgą drugie serce - mamy dziewczynki, Agnieszki (40 l.).
Maja cierpiała na tzw. okienko aortalno-płucne - wadę spotykaną u 1 proc. ludzi. W sercu nie ma wówczas przegrody pomiędzy aortą a tętnicą płucną. - A wtedy krew przepływa do tętnicy płucnej, powoduje zwiększenie przepływu płucnego - tłumaczy prof. Małgorzata Szkutnik, która wraz z dr. Rolandem Fiszerem przeprowadziła zabieg u Mai.
Lekarze z Zabrza zdecydowali się zamknąć okienko implantem. To dwa krążki wielkości 4 mm, które łączy 2-milimetrowy mostek. Implant został wprowadzony przez tętnicę udową do serduszka, potem w prawy przedsionek serca, prawą komorę, tętnicę płucną do aorty. Tam jeden z krążków implantu zamknął ścianę aorty, a drugi ścianę tętnicy płucnej.
- Zasadnicza trudność polegała oczywiście na tym, że pacjentka miała niespełna 5 miesięcy. W Polsce takiego zabiegu na tak małym pacjencie jeszcze nie było. W świecie chyba też nie - mówi prof. Małgorzata Szkutnik.
Dla maleńkiej Mai ten zabieg oznacza koniec kłopotów z sercem. Implant zarośnie nabłonkiem i "okienko" już się u niej nie pojawi.
ZOBACZ: SUKCES naukowców z Krakowa. MASZYNA sama WYKRYJE nadchodzący ZAWAŁ