Pani Joanna cierpi na nerwiakowłókniakowatość od 20 lat. Mimo 35 operacji plastycznych, twarz pacjentki była coraz bardziej zdeformowana, pełna narośli. Kiedy w maju tego roku zespół prof. Maciejewskiego dokonał pierwszej w Polsce operacji przeszczepu twarzy u Grzegorza G. (33 l.), kobieta uwierzyła, że i dla niej jest ratunek.
- Coraz trudniej przychodziło jej mówienie i jedzenie. Doskonale wiedziała, jakie jest ryzyko, że rehabilitacja będzie długa, ale chciała przejść tę operację. Marzyła o tym, by wreszcie normalnie żyć - mówili wczoraj rodzice pacjentki.
Pozostało tylko czekać na dawczynię twarzy. Kiedy wreszcie nadeszła ta chwila, prof. Adam Maciejewski i jego zespół nie zwlekali. Operacja trwała 23 godziny. Lekarze usunęli 80 proc. powłok i tkanek miękkich twarzy, potem ją rekonstruowali.
- Doświadczenie z pierwszej operacji bardzo nam pomogło. Tym niemniej ten zabieg był trudniejszy. Powierzchnia przeszczepu i jego złożoność były większe - opisuje chirurg.
CZYTAJ TEŻ: Poseł Artur Górski walczy o życie. Czeka na przeszczep szpiku
Operacja się udała. Pani Joanna ma już nową twarz. Wolną od narośli powodowanych przez nerwiakowłókniakowatość. Ale sama nie widziała efektu wysiłków lekarzy.
- Ma jeszcze czas, by spojrzeć w lustro. Nas cieszy, że możemy się z nią już kontaktować - zdradziła jej mama. Teraz lekarze czekają na powrót czucia i mimiki twarzy pacjentki. - Dziś nie możemy przewidzieć, kiedy to nastąpi. Do tej pory w świecie były dwa takie zabiegi, dlatego brak jest danych - ucina prof. Maciejewski.
Panią Joannę czeka długa rehabilitacja. Codzienna i kosztowna. Do pomocy takim pacjentom po przeszczepie twarzy powołana została w Gliwicach Fundacja na rzecz Rozwoju Chirurgii Rekonstrukcyjnej i Przeszczepów Twarzy.
ZOBACZ: Drugi przeszczep nerki. Co jeszcze czeka córkę Salety