- To media rozpoczęły sprawę i media ją zakończyły. Zeznania Sławomira Jastrzębowskiego i Sylwestra Ruszkiewicza były ostatnimi dowodami w sprawie i sąd dał im wiarę - mówiła sędzia, skazując Nowaka za to, że pięć razy nie wpisał do oświadczenia majątkowego zegarka wartego ponad 10 tys. zł, co równoznaczne jest ze złamaniem obowiązującego posłów prawa. - Posłowie nie są analfabetami, potrafią pisać i czytać - uzasadniała sędzia. I dodała, że oskarżony przyjął linię obrony polegającą na tym, że udawał mniej mądrego niż jest.
Nowak nie pojawił się w sądzie. Dwie godziny po ogłoszeniu wyroku wydał oświadczenie. "Szanuję wyrok sądu, choć się z nim nie zgadzam. Będę się odwoływał" - napisał. Zrzekł się też mandatu posła oraz członkostwa w klubie PO.
Przypomnijmy, że w trakcie śledztwa kluczowym dowodem na winę Nowaka okazały się pytania, wysyłane do Ministerstwa Transportu przez dziennikarza "Super Expressu" Sylwestra Ruszkiewicza. 30 maja 2012 r. "Super Express" wysłał do Mikołaja Karpińskiego (38 l.), rzecznika prasowego resortu, trzy pytania. Wśród nich dotyczące niewpisania przez ministra do oświadczenia majątkowego za 2011 r. zegarka Ulysse Nardin. 5 czerwca 2012 r. wysłaliśmy do ministerstwa kolejnego e-maila z tym samym zapytaniem. Już wtedy Nowak mógł dokonać korekty swojego oświadczenia, ale tego nie zrobił. - Byłem poirytowany, dzieje się tyle ważnych rzeczy, a gazeta czepia się mojego wizerunku - twierdził w sądzie. Przekonywał, że na zakup zegarka wartego ok. 20 tys. zł składali się jego najbliżsi: matka emerytka Halina (62 l.) i ojciec rencista Ryszard odkładali co miesiąc po kilkaset złotych. Miał być prezentem na urodziny, a zakupu miał dokona zaprzyjaźniony z Nowakiem biznesmen, b. kolega z PO - Piotr Wawrzynowicz.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail