W letniskowej wsi Sulęczyno na Kaszubach było wczoraj duże święto. Otwarto nową szkołę, a specjalnymi gośćmi byli Donald Tusk z małżonką Małgorzatą (55 l.). Podczas takiej okazji każdy chciał się pokazać i coś powiedzieć. Tego wszystkiego kazano wysłuchiwać dzieciom stojącym na pełnym słońca boisku. Przemówienie premiera nie trwało nawet długo. Ale inni - lokalni działacze i politycy - mówili, jakby pogubili zegarki.
W czasie tych mocno przydługich przemówień w pewnym momencie na ziemię osunął się jeden z uczniów, który stał kilka kroków od premiera. Donald Tusk błyskawicznie rzucił się na ratunek i próbował go cucić. Za chwilę przy dziecku byli już strażacy i ratownicy. Przenieśli chłopca do karetki. A wójt Sulęczyna Bernard Grucza, który też stał obok, nawet nie przerwał przemówienia i czytał dalej z kartki jak natchniony. Na pewno nie słuchał go już premier.
- Donald Tusk wrócił na swoje miejsce, ale już do końca uroczystości był niespokojny, patrzył w stronę karetki, widziałam też, że dowiadywał się o stan chłopca - opowiada "SE" reporterka Polsat News Anna Gonia, świadek zdarzenia.