20 października 2006 r. w Sulikowie (woj. zachodniopomorskie) w polu znaleziono zmaltretowane ciało 13-letniej Sylwii. Ruszyły poszukiwania mordercy. Wszyscy byli w szoku, gdy policja go odnalazła - był nim mieszkaniec tej samej wsi, 14-letni wówczas Dawid J. Morderca właśnie wyszedł z więzienia.
Gdy usłyszeli o tym rodzice zamordowanej Sylwii, wyprowadzili się z dziećmi z Sulikowa.
- Pomogła nam gmina i powiat. Znaleźli nam tymczasowe lokum. Nie mogliśmy być tak blisko człowieka, który zabrał nam naszą córkę. Dziś miałaby 19 lat - mówi Violetta Cieślak (41 l.), matka zamordowanej. - Poza tym boimy się o nasze pozostałe dzieci. Mamy synka i cztery córeczki, najstarsza ma 12 lat. O nią drżymy najbardziej, bo przecież Sylwia miała zaledwie rok więcej, gdy ten zboczeniec ją zgwałcił i zabił - dodaje.
- Moja córka nie żyje, a on chodzi sobie wolno. To dla mnie zbyt trudne, dlatego chcielibyśmy uciec z tej okolicy - dodaje Marek Cieślak (45 l.), ojciec Sylwii.
Mieszkańcy Sulikowa muszą żyć w sąsiedztwie mordercy, który dziś ma 20 lat. Choć zabił z premedytacją, nie przyznał się do winy. Udało się mu ją udowodnić tylko dzięki badaniom DNA. Jego ofiara broniła się, ugryzła swego oprawcę i dzięki temu śledczy uzyskali materiał dowodowy, który wystarczył, by uznać go za winnego i umieścić w zakładzie poprawczym. W trakcie odbywania kary już pełnoletni Dawid J. dopuścił się kradzieży i z poprawczaka trafił do więzienia.
- Zabił raz, może zabić kolejny. Jesteśmy w strachu - mówi Wiesława Pawlaczyk (57 l.), mieszkanka Sulikowa.