W najbardziej krakowskim dziele filmowym, „Z biegiem lat z biegiem dni” Andrzeja Wajdy, nie mogło zabraknąć krakowskiej szopki. Była, owszem, całkiem okazała. Przechodziła przypadkiem z tragarzami, ale tylko przez chwilę, bo Aniela Dulska, w osobie Anny Polony, wyrzuciła ją z hukiem za chrześcijańskie drzwi.
Jeszcze przed pierwszą wojną, w galicyjskim Krakowie, mającym wraz z całą Galicją autonomię w Austro-Węgrzech, szopki zaczęto pokazywać pod pomnikiem Mickiewicza, zwanym Adasiem, szanownym mieszczanom i przybyłym do miasta włościanom. Po wschodniej stronie Rynku Głównego, pomiędzy Sukiennicami a wylotem ulicy Siennej, od czasów dawnych Dulskich szopki, robione w domowych warsztatach, umajone sreberkami, z elementami ruchomymi opartymi o tajne patenty, ścielą się i piętrzą na schodach mickiewiczowskiego pomnika. Budzą zachwyt gromadzącej się publiczności, kiedy odbywa się ich doroczny konkurs. I tak jak Mickiewicz nigdy w tym mieście nie był, tak Ziemia Święta wydaje się nie mieć związku z tutejszą tradycją. Ale wiara czyni cuda.
Osioł i wołu pospołu
Jezuskowa stajenka w krakowskim wydaniu bawi „Malusieńkiego” na różne sposoby. Tłoczą się więc w szopkach pasterze, magowie ze Wschodu i oczywiście Święci Rodzice, nie mówiąc o zwierzynie kopytnej, reprezentowanej przez osiołki, owce i bawoły. A wszystko to porusza się wokół żłobków w nieśpiesznych korowodach. Kiedy nad Rynek krakowski zapada kurtyna zmierzchu, ożywają w szopkach zmyślne podświetlenia, co roku coraz bardziej innowacyjne. Konkurs odbywa się w kilku kategoriach. Organizatorzy wyróżniają szopki duże, średnie i małe. Są też kategorie wiekowe, bo szopkarstwem zajmuje się dzisiaj kilka pokoleń. Nawet przedszkola zgłaszają swoje dzieła.
W ogólnym zarysie krakowska szopka powinna nawiązywać do tutejszej architektury, ze szczególnym uwzględnieniem Kościoła Mariackiego. Powinna też zawierać grotę narodzenia z większością elementów, które się z nią kojarzą, z Dzieciątkiem na czele.
CZYTAJ TAKŻE: SUPER HISTORIA: Albert Einstein w praktyce
Niewiele brakowało, a krakowskie szopki prezentowano by na tle pomnika-cudaka. W roku 1890, już po wyborze konkursowego projektu monumentu Mickiewicza autorstwa Teodora Rygiera, który ostatecznie zatwierdzono i zrealizowano, włodarze miasta chcieli przeforsować budowę pomnika Mickiewicza według szkicu Jana Matejki, który w tym czasie, goniąc już w piętkę, szkicował bez związku z tematem. Jego projekt przedstawiał, według prasowej recenzji Bolesława Prusa, „nagiego wariata siedzącego w fotelu, przed nim skrzydlatego wariata pokazującego mu orła, a obok nich jakąś babę czeszącą sobie włosy”.
Złotka zwane sreberkami
W tym roku, 221 lat od odsłonięcia pomnika, do 77. edycji Konkursu Szopek Krakowskich zgłoszono 131 prac twórców-szopkarzy, młodzieży i dzieci. Zwycięzcy czuli się tym razem nobilitowani bardziej niż zwykle, ponieważ w ubiegłym roku szopkarstwo krakowskie trafiło na listę reprezentatywną niematerialnego dziedzictwa kulturowego ludzkości. Decyzja o pierwszym polskim wpisie do tego prestiżowego zestawienia zapadła na sesji Międzyrządowego Komitetu ds. Ochrony Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO w Port Louis na Mauritiusie (Afryka). To niematerialne dziedzictwo, mając za podstawę materiały przypisane modelarstwu, takie jak balsę (ogorzałkę wełnistą – gatunek drzewa) i karton, ma także te właściwe jedynie szopkarstwu. W budowaniu szopek bardzo ważne są sreberka, zwane także złotkami. Dawniej złotka zbierały całe rodziny budowniczych, a były to błyszczące papierki po cukierkach i czekoladach. Pokrywało się nimi dachy i części wieżyczek, wyklepywało się złotkami groty narodzenia, żeby lepiej odbijały światło. Dzisiaj złotka, zwane też sreberkami, kupuje się w arkuszach. Te mające warstwę klejącą, to po prostu folie, czasem odblaskowe, pokryte tysiącami maleńkich pryzmatów. Sprawiają, że współczesne szopki, nawet niskobudżetowe, mogą błyszczeć niczym pałace Wschodu, skąd przybyli Magowie.
Piętra i półpięterka
Krakowskie szopki zawsze odbiegały wyglądem od bożonarodzeniowej prostoty i ascezy stajenki Judzkiego Betlejem. Miały sobie tylko przypisaną estetykę, nijak mającą się do pustynnego kraju pod rzymską okupacją. Wszystkie te piętra i półpięterka, zwieńczenia wież typowe dla kościoła Mariackiego, nieodparty urok zjednoczenia tego co drogie sercu, z tym co cenne dla duszy. Esencja chrześcijaństwa w wydaniu gotyckim.
W pierwszy czwartek grudnia szopkarze zajmują miejsca na stopniach pomnika Adama Mickiewicza. Tradycja nakazuje, by po hejnale korowód twórców okrążył rynek. Prezentacja pozłocistych dzieł odbywa się przed estradą. Konkurs organizowany jest od 1937 r. rokrocznie, z przerwą na wojnę. Kiedy w roku 1945 szopkarze zebrali się na krakowskim Rynku w miejscu zburzonego przez nazistów pomnika wieszcza, wzruszeni krakowianie padali sobie w ramiona. Szopki były symbolem polskości, swojskiej krakowskiej tożsamości, specyficznej regionalnej estetyki. Niemal nie da się już zauważyć wpływów włoskich, skąd pochodzi krakowska szopka.
CZYTAJ TAKŻE: SUPER HISTORIA: Orlątko porwane z gniazda
Franciszkanie umieszczali szopki w bocznych nawach kościołów. To stamtąd „wyszły w miasto”, uwalniając się od zakonnych i bliskowschodnich korzeni. Pojawiły się w nich elementy świeckie, jak krakowiacy i górale. Co więcej, te postaci zaczęły odgrywać scenki nieprzystające brakiem powagi do religijnego pierwowzoru szopek. Dlatego pod koniec XVIII w. władze kościelne zakazały organizowania ruchomych jasełek w kościołach.
Toż to panie ino szopa
Szopki stały się scenami raczej ludowymi czy wręcz kabaretowymi. Objawiły się Krakowowi także w postaci Jasełek politycznych. Szopki eksploatowali w ten sposób: Józef Szujski (Jasełka galicyjskie, 1875), Stanisław Tarnowski (Wędrówki po Galilei, 1873), Lucjan Rydel w dramacie Betlejem polskie (premiera, 1904). Bohema radośnie kpiła w nich z dulszczyzny, by w 1906 r. w Jamie Michalika zawładnąć duszami krakowian „Zielonym Balonikiem”. Formalnie była to szopka bożonarodzeniowa, a faktycznie patriotyczna scena kabaretowa. Dowcipy miały personalne ostrza, np. Jacek Malczewski paradował po betlejemskiej scenie na nogach fauna, zaczerpniętych z jego obrazu. Humor ten był nieco wisielczy, po krakowsku dekadencki. Stała się teatrzykiem ludowym lub inteligenckim kabaretem. A słowo „szopka” zmieniło znaczenie, stając się, jak stwierdziła Zośka z dramatu „Karykatury” Augusta Kisielewskiego „ino szopą”, czymś niepoważnym – przeciwieństwem prawdy.
CZYTAJ TAKŻE: SUPER HISTORIA: Ceausescu – krwawy zmierzch dyktatora
Bardzo poważnie traktują za to szopki szopkarze, pracując nad nimi średnio 2 tysiące godzin. Wieńcząc je symetrycznymi wieżami z hełmami, opasując balustradami ręcznie wyginanymi ze staniolu, czyli cynfolii imitującej złoto. Do tego dochodzi trębacz umieszczony odpowiednio wysoko, a niżej arkady. Pod nimi kręcący się lajkonik, zegar, gwiazdy kolędnicze, liczne błyszczące balkony i gzymsy, smukłe wieżyczki zwane sterczynami. Maswerki, czyli ornamentowe ozdoby okien i wreszcie woluty – ślimaczo skręcone twory na głowicach kolumn. Jeszcze aniołki, diabełki, Tadeusz Kościuszko, smok wawelski z jamą, Jezusek ze Świętą Rodziną i krakowska dorożka.