Pułkownik KGB Jurij Nosenko (ur. w 1927) w lutym 1964 został wysłany do USA z misją fałszywego dezertera. Razem z sześcioma innymi agentami mieli zdyskredytować Anatolija Golicyna - majora KGB, który poprosił o azyl w USA. Szybko zidentyfikowani przez CIA dostali rozkaz powrotu do Moskwy. Nosenko odmówił i tym samym został dezerterem. Na swoje nieszczęście nie wzbudził tym zaufania Amerykanów. Tym bardziej że Golicyn przestrzegał ich przed tym, iż Nosenko jest nasłanym prowokatorem. Swoją wiarygodność próbował budować wyjawianiem tajnych informacji, np. miejsca ukrycia podsłuchu w amerykańskiej ambasadzie w Moskwie czy nazwiskami agentów radzieckich.
Pogrzebała go jednak sprawa Lee Harveya Oswalda, domniemanego zabójcy prezydenta Kennedy'ego. Mimo wysiłków Amerykanom nie udało się jednoznacznie ustalić, jaka była rola Oswalda w zamachu. Podejrzewali udział, bądź chociaż inspirację strony rosyjskiej. To zresztą Rosjanie podsunęli Amerykanom Nosenkę jako najrzetelniejsze źródło informacji o Oswaldzie. CIA nie miało wątpliwości, że podczas wszystkich przesłuchań Nosenko kłamał. Potwierdził to również kilkukrotnie wykrywacz kłamstw. Nosenko z przekonaniem wykluczył jakikolwiek związek KGB ze śmiercią Kennedy'ego. Kłamał perfekcyjnie, długimi miesiącami. Maglowano go przez 1277 dni. Był odcięty od świata, izolowany w celi ze stale palącą się żarówką, bez jedzenia. Sprawa robiła się coraz głośniejsza, ale Nosenko był przeszkolony, żeby stawiać opór. Złamał się tylko raz - roztrzęsiony ze łzami miał wtedy jednak i tak przekonywać, że mówi prawdę. Po 3,5 roku Amerykanie mimo wątpliwości skapitulowali i Nosenko dostał zgodę na osiedlenie się w USA. Do śmierci w 2008 r. mieszkał tam pod zmienionym nazwiskiem.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail