Gdy romans Elżbiety z królem Janem II Kazimierzem Wazą ujrzał światło dzienne, zapewne nikt nie spodziewał się, jaki będzie finał całej historii. Wszystko zaczęło się od tego, że król, który chwilowo nie wyruszał na żadną wojenną wyprawę, mógł poświęcić się innej pasji - kobietom. Jego uwagę zwróciła niedawno poślubiona przez kanclerza Radziejowskiego piękna Elżbieta
ze Słuszków, o której urodzie krążyły na dworze plotki. Król postanowił się przekonać, ile prawdy kryje się w tych opowieściach. Miał z tym jednak pewien kłopot, bo małżonek Elżbiety trzymał ją z dala od Warszawy. Jan Kazimierz zmuszony był wyznać swoje uczucia przez posłańca. Do tej delikatnej misji wybrał francuskiego barona St. Cyra. Przez niego król przekazywał miłosne liściki wybrance swego serca. Idylla trwała kilka miesięcy, dopóki Jan Kazimierz nie musiał wyruszyć na kolejną wojnę. Po powrocie uczucie między nimi rozgorzało na dobre. Kochankowie potajemnie zażywali miłosnych rozkoszy, jednak zdrada Elżbiety w końcu wyszła na jaw. Kanclerz wpadł we wściekłość. Słuszczanka schroniła się w klasztorze Sióstr Klarysek, a potem w swoim pałacu odziedziczonym po pierwszym mężu, Adamie Kazanowskim.
Hieronim Radziejowski próbował odbić żonę siłą, nie zdołał jednak wedrzeć się do pałacu bronionego przez brata Elżbiety - Bogusława. W pobliskim zamku królewskim przebywał wówczas Jan Kazimierz, więc kanclerz został oskarżony o obrazę majestatu (za napad zbrojny w obecności monarchy). Król skazał go na konfiskatę majątku i banicję. Mąż Elżbiety musiał uciekać z kraju. Wygnaniec udał się do Szwecji i namówił króla Karola Gustawa do napaści na Polskę. Później ten najazd nazwany został potopem szwedzkim. Po wojnie załamany i zgorzkniały Jan Kazimierz zaniechał romansów. Nie wiadomo, co stało się z jego femme fatale. Podobno piękna Elżbieta łask i miłości króla już nigdy nie odzyskała.
Czytaj: SUPER HISTORIA: Wieczny playboy