Władysław IV poznał Jadwigę Łuszkowską, kiedy w 1634 roku przybył do Lwowa. Królewski orszak witały tłumy, a wśród nich młodziutka Jadzia. Jej matka wdowa Anna Łuszkowska chciała prosić monarchę o wzięcie w opiekę jej rodziny. Pomógł jej w tym jeden z dostojników lwowskich. Poprosił Władysława o przyjęcie na audiencji Anny wraz z Jadwigą, którą opisał jako "powabną i gładką dziewkę".
Króla, łasego na kobiece wdzięki, nie trzeba było długo przekonywać. Nadobna panna od razu wpadła mu w oko i czym prędzej zażyczył sobie, by przeniosła się do królewskich apartamentów.
Monarcha słynął z zamiłowania do cielesnych rozkoszy. Nigdy jednak nie przywiązywał się do niewiast, z którymi sypiał. Wszystko odmieniło się po spotkaniu z Jadwigą. Władysław IV traktował ją jak swą oficjalną małżonkę. Zakochany władca spełniał wszelkie jej kaprysy.
Romans kwitł w najlepsze i mógł zaważyć na królewskich planach matrymonialnych. Rozeszły się plotki, że piękna lwowianka zaczarowała króla. Zaniepokojeni możnowładcy postanowili podsunąć Władysławowi inną pannę, którą mogliby sami pokierować. I prawie się udało. Katarzyna, córka hetmana Krzysztofa Radziwiłla, zauroczyła króla. Jednak po kilku dniach igraszek Waza powrócił do Jadwigi. Ich związek trwał, a piękna Jadzia cały czas mieszkała na zamku. Wyprowadziła się z niego dopiero po ślubie króla z Cecylią Renatą Habsburżanką. Władysław wydał swoją kochankę za mąż za dworzanina Jana Wypyskiego. Piękna Jadzia opuściła dwór, ale kochanek od czasu do czasu z nią się spotykał. Nawet wtedy, gdy ponownie się ożenił z Marią Gonzagą de Nevers.