Bezpośrednią przyczyną pogromu kieleckiego była krążąca po mieście plotka o rzekomym mordzie rytualnym dokonanym przez Żydów na polskim dziecku. Wzburzony tłum, podżegany okrzykami "zamordowali polskie dzieci", wraz z żołnierzami i milicjantami napadł na żydowskich mieszkańców Kielc. Ofiary w brutalny sposób mordowano, bito i gwałcono. Komunistyczne władze miasta nie reagowały na to, co działo się na ulicach. Winni nie ponieśli kary. Sądy oskarżyły o zbrodnie 12 przypadkowych osób. Wśród nich nie było przedstawicieli władz ani UB. W ekspresowym tempie wydano wyroki - 9 osób zostało skazanych na śmierć, jedna dostała dożywocie, a dwie - wieloletnie więzienie.
Wydarzenia kieleckie wciąż pozostają tematem badań historyków. Panuje opinia, że była to prowokacja, nie wiadomo jednak, kto był jej inicjatorem. Po tym pogromie rozpoczął się exodus polskich Żydów. Tylko w sierpniu 1946 roku do Palestyny wyemigrowało ponad 33 tysiące osób.
Do masakry doszło przy ul. Planty 7/9 w domu zajmowanym m.in. przez Komitet Żydowski. Wszystko zaczęło się od fałszywej pogłoski rozpowszechnionej przez szewca Walentego Błaszczyka, który twierdził, że mieszkający tam Żydzi porwali jego 9-letniego syna Henryka i chcieli dokonać na nim mordu rytualnego. Informacja lotem błyskawicy rozprzestrzeniła się po mieście. Rano przed budynkiem na Plantach zaczął zbierać się wrogo nastawiony tłum. Atmosferę podgrzało przybycie oddziałów Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i milicji.
Rozszalała tłuszcza
To żołnierze pierwsi wkroczyli do kamienicy na Plantach i rozpoczęli pogrom. Wojskowi oraz milicjanci rabowali, bili, strzelali do bezbronnych. Strzałem w plecy zabity został dr Seweryn Kahane, przewodniczący Komitetu Żydowskiego. Pozostałych mieszkańców wyprowadzono na zewnątrz budynku, gdzie tłum dobijał rannych czym popadło. Niektóre ofiary, w tym również kobiety, wyrzucano z drugiego piętra na bruk. W ten sposób w ciągu pół godziny zamordowano kilkanaście osób. Rzeź trwała wiele godzin. Wysłani na miejsce funkcjonariusze bezpieki nie ratowali Żydów, tylko wybierali z tłumu ofiary do pokazowego procesu, znacząc ich plecy kredą. Do atakujących dołączyli robotnicy Huty Ludwików, uzbrojeni w kije, łomy i klucze francuskie. Zamordowano kolejne 15 osób. Dopiero ok. godz. 14, po oddaniu kilku salw przez wojsko, udało się odepchnąć tłum od budynku. Rannych i zabitych odwieziono do szpitala miejskiego. Plotka spowodowała śmierć łącznie 40 osób, w tym trzech Polaków.
Jak się później okazało, porwania nie było. Henio, nie mówiąc nic nikomu, wyjechał do znajomych na wieś. Po kilkudziesięciu latach syn Błaszczaka zeznał, że to ojciec współpracujący z UB kazał mu kłamać, że został porwany przez Żydów.
Proces na pokaz
Kilka dni po pogromie odbył się pokazowy proces przed Najwyższym Sądem Wojskowym. Osądzonych zostało 12 osób, które ze zbrodnią nie miały nic wspólnego. 11 lipca został ogłoszony wyrok: 9 oskarżonych skazano na karę śmierci, a trzech pozostałych na
7 i 10 lat więzienia oraz dożywocie. Jeszcze przed ogłoszeniem wyroku przyjechał z Warszawy pluton egzekucyjny. Egzekucję wykonano 12 lipca.
Procesy milicjantów i oficerów UB podejrzanych o udział w rozruchach odbyły się dopiero po kilku miesiącach. Kilku oskarżonych skazano na kary więzienia, kilku zdegradowano do niższych stopni.
Prowokacja? Ale czyja?
Okoliczności pogromu do dzisiaj nie zostały ostatecznie wyjaśnione. Powstało kilka hipotez. Jedna z nich zakładała, że wydarzenia kieleckie zostały celowo sprowokowane przez UB, aby odwrócić uwagę opinii zagranicznej od sfałszowania wyników referendum, które odbyło się 30 czerwca, oraz sprawy Katynia na procesie norymberskim. Według kolejnej była to prowokacja rządu londyńskiego i podziemia, mająca na celu skompromitowanie władzy komunistycznej w oczach opinii światowej. Trzecia zakładała, iż to kręgi syjonistyczne, chcąc przyspieszyć imigrację Żydów do Palestyny, wznieciły zamieszki. Jeszcze inna mówiła o sprowokowaniu wydarzeń przez nazistów chcących wykazać, że antysemityzm nie był zjawiskiem typowym tylko dla III Rzeszy. Kolejna zakładała, że wydarzenia w Kielcach sprowokowały tajne służby ZSRR, aby skompromitować Polskę na arenie międzynarodowej i zniechęcić do niej sojuszników z Zachodu. Wszystkie hipotezy w toku śledztwa zostały obalone.
Pogrom prawdopodobnie miał charakter spontaniczny i był efektem szeregu okoliczności, m.in. historii i powojennej traumy. Tendencje antysemickie nie były w owym czasie rzadkością. Jedni obawiali się żydowskich roszczeń o zwrot majątków, inni oskarżali ich o to, że popierali nowy ustrój, którego Polacy nie chcieli. Niechęć do Żydów zaowocowała w końcu niewyobrażalną agresją i doprowadziła do tragedii, o której wolelibyśmy zapomnieć.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail