Opowieść o lekarzach sadystach, opętanych myślą o dokonaniu wspaniałych odkryć, pozwalających ulepszyć rasę wybrańców, należy zacząć od medyka, któremu władza uderzyła do głowy do tego stopnia, że wyrzucono go z hukiem ze stanowiska. Nazywał się Irmfried Eberl i krótko był komendantem obozu śmierci w Treblince. Jego zadaniem była selekcja ludzi przybywających na miejsce w bydlęcych wagonach. Miał opracować taki sposób eksterminacji, aby w nowo utworzonym obozie panował porządek. Miano zabijać z sensem tych, których życie niewarte jest życia, i skutecznie ukrywać zbrodnie.
Tłok w Lazarecie
Doktor Eberl został w 1942 r. komendantem obozu w Treblince. Miał takie same poglądy, jak inny lekarz, Fritz Klein, który mówił: „Z szacunku dla ludzkiego życia usunąłbym ropiejący wyrostek robaczkowy z chorego ciała. Żyd jest właśnie takim ropiejącym wyrostkiem w ciele ludzkości”.
CZYTAJ TAKŻE: SUPER HISTORIA: Bój o skarb narodu
Eberl zabrał się ochoczo do pracy. Osobie z każdego transportu poświęcał kilka sekund, by doświadczonym lekarskim okiem ocenić, kogo można jeszcze wykorzystać, a komu należy się zastrzyk fenolu lub kula. Preferował ten drugi sposób. Kazał wykopać wielki dół, zwany lazaretem. Tam wykonywano egzekucje. Po kilku dniach martwych ciał było tyle, że grabarze nie nadążali z masowymi pochówkami. Żołnierze, zszokowani skalą eksterminacji, odmawiali wykonywania egzekucji. Trupi zapach obozu czuć było z daleka. Na miejscu panował chaos, Eberl biegał strzelając więźniom w głowę, wszędzie były kałuże krwi. Transporty stały na bocznicach, nie mogąc wjechać do obozu przeładowanego śmiercią. Tymczasem lekarz obliczał swoją wydajność, i wyszło mu, że dane są imponujące. Innego zdania był jego zwierzchnik, który zastawszy miejsce nieposkromionej rzezi, wyrzucił rzeźnika.
Pokrzywiony typ
Był rok 1942: rok wprowadzenia selekcji w miejscach takich jak Treblinka i Auschwitz-Birkenau. Zaczynał się czas karier medycznych, do których nazistowscy lekarze dochodzili w obozach śmierci. Wchodziła w życie idea nazistów, że „wrogowie państwa powinni służyć Rzeszy, jeśli nie niewolniczą pracą, to śmiercią podczas badań naukowych”. Lekarze, tacy jak Carl Clauberg, mieli do dyspozycji nieograniczony materiał biologiczny. Więźniowie stali się przedmiotami okrutnych eksperymentów. Prof. dr n. med. Carl Clauberg był, według więźniów, „takim niskim, pokrzywionym typem”. Ginekolog objął najpierw barak nr 30 na terenie szpitala w obozie kobiecym w Birkenau, a w 1943 r. blok nr 10 w Auschwitz. Przebywało tam stale od 150 do około 400 Żydówek. Clauberg, w skórzanym rzeźnickim fartuchu, pracował nad autorską metodą masowej sterylizacji. Polegała ona na wstrzykiwaniu do dróg rodnych młodych więźniarek żrących środków chemicznych, które powodowały niedrożność jajowodów. Pacjentki wyły z bólu podczas zabiegu i po nim. Po iniekcji przechodziły ostre zapalenie jajników i otrzewnej. Dr Clauberg zdawał się nie słyszeć krzyków, nie widzieć zadawanego przez siebie cierpienia. Skrupulatnie prowadził zapiski z eksperymentów, by w końcu zameldować Himmlerowi: „Odpowiednio wyszkolony lekarz z około dziesięcioma osobami personelu pomocniczego może wysterylizować nawet tysiąc kobiet jednego dnia”.
170 marek od sztuki
Tą samą dziedziną zajmował się w Oświęcimiu SS- Sturmbannführer, dr Horst Schumann. Pracował nad metodą masowej sterylizacji Żydów promieniami rentgenowskimi. Schumann był pionierem eksperymentów na ludziach. Robił je w Auschwitz od lipca 1941 r. Pracował w bloku 30 szpitala dla kobiet. Założył tam stację rentgenowską, w której napromieniowywał więźniarki i więźniów. Obiekty jego eksperymentów umierały w mękach z powodu rozpadu tkanek i rozległych oparzeń. „Doświadczalnych” zagazowywano. Młodzi żydowscy mężczyźni, kobiety i dziewczęta, po eksperymentach Schumanna wyglądali jak starcy. Promieniowanie pustoszyło ich organizmy do tego stopnia, że wypróżniali się jelitami. Schumann działał też dorywczo w bloku 28, gdzie testowano na skórze więźniów substancje żrące i drażniące. W międzyczasie firma Bayer korzystała z „oświęcimskiego materiału do badań”. Kupowała młode więźniarki po 170 marek od sztuki, aby testować na nich, jak się okazało zabójczy, środek znieczulający. Po śmiertelnym eksperymencie pisała do komendanta obozu: „Uprzejmie prosimy o przysłanie następnej, tak samo licznej grupy kobiet w tej samej cenie”. Był to odosobniony przypadek, kiedy człowiek miał swoją wartość. Przeważnie nie miał żadnej i tak też traktowali go lekarze – jako przedmiot badań i dociekań.
Czarujący lub okrutny
Zbrodniarz hitlerowski, lekarz SS Eduard Wirths, prowadził od marca 1943 r. badania nad rakiem szyjki macicy. Podejrzane zmiany wykrywał płynem Lugola i kwasem octowym, po czym amputował szyjki i wysyłał je do pracowni histopatologicznej w Monachium. Doświadczenia Wirthsa były bezsensowne, podobnie jak te, które przeprowadzał obozowy mistrz nad mistrzami, psychopata w nieskazitelnym mundurze, Josef Mengele, który prowadził zbrodnicze eksperymenty medyczne w Auschwitz w 1943 r. Potrafił być czarujący lub okrutny, nigdy nie było wiadomo, kiedy mu odbije, wyciągnie swój walther i strzeli komuś w głowę. „Anioł Śmierci” badał bliźnięta, uważając się za genetyka i antropologa. Aby odkryć tajemnice biologii dziedziczenia, prowadził transfuzje i analizy krwi. Wstrzykiwał dzieciom zarażoną krew, aby śledzić potem rozwój chorób. Jeden z jego eksperymentów polegał na zabandażowaniu piersi matce, która właśnie urodziła dziecko. Obserwował jak zmienia się głodzony noworodek. Był ciekaw jak długo będzie cierpiał, zanim umrze. Po zaspokojeniu ciekawości eksperymentował dalej w stylu dowolnym. Zamęczył setki kobiet, mężczyzn i dzieci. Nie miał żadnych ograniczeń, a do obozu codziennie trafiał „świeży materiał medyczny”.
Oślepione dzieci
CZYTAJ TAKŻE: SUPER HISTORIA: Polska samotna w obliczu Wojny
Zaspokajając sadystyczną ciekawość, mordował w wyrafinowany sposób. Prowadził testy na karłach i więźniach z gangreną twarzy, grzebiąc skalpelem w ranach. Jednocześnie prowadził badania z różnych dziedzin i w różnych kierunkach. Z tych cennych dla Rzeszy sporządzał notatki. Chodziło między innymi o prace nad zmianą koloru oczu. Polegały na wstrzykiwaniu barwnika do tęczówki. Oślepione dzieci trafiały do komór gazowych. Jego „pomocą naukową” była wisząca na ścianie tablica z dziesiątkami wyłupionych więźniom gałek ocznych. Pracował też nad zmianą płci, przetaczając krew chłopców dziewczynkom i odwrotnie. Ludzie – obiekty jednorazowego użytku – musieli znosić sadystyczne eksperymenty robione bez znieczulenia, mające prowadzić do udoskonalenia rasy aryjskiej. Podczas selekcji i pracy w laboratorium Mengele pogwizdywał arie Pucciniego, Bacha, Wagnera. Robił to także podczas awarii komory gazowej, kiedy musiał uśmiercać ludzi stojących do niego w kolejce zastrzykami z fenolu, benzyny, evipalu, chloroformu lub powietrza. Kiedy ponosiła go fantazja, badał ludzką wytrzymałość na rażenie prądem. Zabił w ten sposób 30 kobiet. Innym razem brał się za przeszczepianie szpiku, co ewidentnie mu nie szło. Przedmiotom przeszczepień amputowano kończyny, by wkrótce posłać je do gazu. 17 stycznia, po 20 miesiącach nieprzerwanych eksperymentów, Mengele nagle się spakował, zabrał wyniki badań nad bliźniętami i karłami, i ulotnił się z Auschwitz. Dziesięć dni później wkroczyła tam Armia Czerwona.