Grzejący się w cieple fleszy 25-letni Lindbergh długo po pionierskim locie odcinał kupony od sławy. Nie przepuścił żadnej okazji, żeby nie odebrać wyrazów uwielbienia. Każdy jego odczyt kończyła owacja na stojąco. A on rósł we własnych oczach, „mężniał i potężniał” i wracał do domu wielki. Ameryka wyhodowała sobie narcyza wysokiego ryzyka, zgłębiającego tajniki pseudonauki zwanej eugeniką. Charles Augustus Lindbergh uwierzył, że jest nadczłowiekiem, wzorcem i ojcem doskonałym, płodzącym swoje klony ku pożytkowi cywilizacji. Po latach padło podejrzenie, że Charles Senior mógł być odpowiedzialny za tragedię, jaka spotkała jego niedoskonałe dziecko.
CZYTAJ TAKŻE: SUPER HISTORIA: „Pani” zabiła pannę. Sprawa Gorgonowej
Fascynacja Lindbergha nauką o ulepszaniu naszego gatunku zaczęła się od przyjaźni z młodym noblistą, Francuzem Aleksisem Karelem. Karel był zdania, że tylko najlepsi ludzie powinni móc się rozmnażać, by stworzyć rasę nadrzędną, rządzącą podrzędną resztą. Lindbergh podzielał przeświadczenie, że drugim sortem powinni zarządzać blondyni o stożkowatych czaszkach, opadniętych powiekach i brodach z dziurkami pośrodku – tacy jak on. Dosłownie odleciał.
Synek narodu
Małego Charlesa nazywano cherubinkiem. Publikowano familijne zdjęcia i filmy. Ale tylko do momentu gdy Charlie przestał być fotogeniczny. Chwiejąca się wielka głowa, krzywica nóg i zwyrodnienie stóp były zbyt widoczne. Malec nie mówił, podczas gdy w prasie trąbiono, że liczy już do pięciu. Telewizje do znudzenia pokazywały nieaktualne filmy o chłopczyku, którego narodziny, pięć lat po tym jak jego ojciec, „samotny Orzeł” przeleciał przez Atlantyk, stały się medialnym wydarzeniem.
Charles junior królował. Miał jasne loki i niebieskie oczy. Na pozór był dzieckiem idealnym. Takim, których więcej zamierzał mieć tata Charles. 1 marca 1932 r., kiedy mały zniknął, żona Lindbergha była w kolejnej ciąży. Jej mąż, żywo zainteresowany rasistowskimi teoriami krzewionymi przez nazistów, dowiedział się od Hitlera, że jest idealnym materiałem do powielania. Wiele lat po zamieszaniu ze zniknięciem dziecka, wyszło na jaw, że Lindbergh dysponował wynikami badań specjalistów i wiedział, że prawie dwuletni Charles ma poważne wady, w tym wodogłowie. Nie obcinano mu pierwszych dziecięcych pukli, aby to ukryć. Miał też nienaturalnie wygięte biodra i krzywicę. Opóźniał się jego rozwój psychiczny. Bawił się grzechotkami jak kilkumiesięczne dziecko. Nagle szok. Mały Charlie, niespełna dwuletni pierworodny syn Charlesa, znika z łóżeczka w dziecięcej sypialni. Od początku jego ojciec zachowuje się podejrzanie. Nie dopuszcza policji do śledztwa, negocjuje przez pośrednika wysokość okupu. Jest z nimi w zmowie? Macza palce w porwaniu własnego dziecka? Nikt nie śmie go o to posądzać.
Puste łóżeczko
Do porwania doszło w rozległej posiadłości w Hopewell, o ścianach wyłożonych grubym łupkiem. Otaczały ją trawniki, za którymi ciągnęły się dąbrowy. Akurat w dniu porwania, 1 marca 1932 r., Lindbergh zrezygnował z fety po odczycie w Nowym Jorku i wrócił do domu, gdzie nikt się go nie spodziewał. Po powrocie kilka razy odwiedzał śpiącego syna w pokoju. Raban i krzyki z powodu pustego łóżeczka podniosła niania. List od porywacza dziwnym trafem odkrył na parapecie okiennym Lindbergh, chociaż pierwsza osoba, która obszukała pokój po porwaniu, była pewna, że nic tam nie leżało. Śladów porywacza na podłodze koło łóżeczka nie znaleziono, chociaż lało i Hopewell nurzało się w błocie.
CZYTAJ TAKŻE: SUPER HISTORIA: Ceausescu – krwawy zmierzch dyktatora
Po latach pojawiła się teoria, że ojciec Charlesa juniora miał plan umieszczenia go w tajemnicy w zakładzie dla dzieci upośledzonych. Plany spełzły na panewce prawdopodobnie już na drabinie sięgającej okna. Możliwe, że porywacz upuścił dziecko niechcący. Pokój Charlesa Augustusa, nazwanego tak na cześć cesarza rzymskiego Imperatora Caesara Augustusa, znajdował się na wysokości odpowiadającej drugiemu piętru. Spadając, główka małego mogła kilkakrotnie odbić się od ostrych kamieni fasady. Zwłoki Charlesa juniora porzucono przy drodze wyjazdowej z posiadłości. Przeleżały tam do momentu, aż przypadkiem, ponad 2 miesiące później, natknął się na nie przejeżdżający tamtędy kierowca.
Najgłośniejsza sprawa w USA
Porwanie syna Lindbergha i zabójstwo dziecka było najgłośniejszym wydarzeniem w przedwojennych Stanach. Prasa komentowała każdy postęp w śledztwie. Lindbergh wynegocjował z porywaczem obniżenie kwoty okupu o połowę, ze stu do 50 tysięcy dolarów. Anna Lindbergh poprzez media apelowała do porywaczy o dobre traktowanie jej synka. W dziale ogłoszeń prasa umieszczała menu dla dwulatka przekazane przez matkę, co było wzruszające i bardzo ludzkie, mimo zalecenia picia soku z pomarańczy – prostej drogi do uczulenia na cytrusy.
CZYTAJ TAKŻE: SUPER HISTORIA: Gambit pionka – śmierć Adolfa Eichmanna
Akcja sekcja
Rzeczywistość była okrutna. Dziecko nie żyło od dnia porwania i z diety skorzystały jedynie matki dwulatków na całym świecie. Tymczasem w skrytkach, których miejsce określano w prasie, porywacze wysuwali kolejne żądania. Dziesięć dni po zniknięciu dziecka ich przedstawiciel, a może samotny wilk, bo tego nie udało się nigdy ustalić, dogadał się z ojcem, spotykając się z pośrednikiem Lindbergha na pobliskim cmentarzu. Charles zażądał dowodu, że dziecko jest w rękach porywaczy. Po 16 marca do rezydencji dotarła przesyłka ze śpioszkami. Potem przyszedł pocztą smoczek małego i list, w którym podniesiono kwotę okupu. Wreszcie, w trzynastej z kolei notce od porywacza była wiadomość o tym, gdzie można odebrać całego i zdrowego chłopca: na łódce „Nellie” w Massachusetts. Ale łódki nie znaleziono, a porywacze przestali się odzywać. Stało się jasne, że Charles Junior nie żyje. Znalezione szczątki były według opinii koronera naruszone przez dzikie zwierzęta i nadpalone. Lindberg uparł się, że będzie przy sekcji syna. Ta zaskakująca decyzja ujawniła zaburzenia jego osobowości, ale opinia publiczna nie zwróciła na to uwagi. Czaszka dziecka była zmasakrowana, brakowało oczu i organów wewnętrznych, a zwłoki, którymi pożywiały się lisy i ptaki, leżały w liściach 72 dni. Po sekcji Lindbergh nakazał natychmiast spalić szczątki. Nigdy już nie wspomniał zmarłego syna, nawet słowem.
Orzeł wylądował
Wkrótce potem opuścili z żoną USA, udając się do Niemiec. Tam rodziły się taśmowo kolejne blondwłose dzieci bohatera. Siedmioro, o których dowiedziała się plotkarska prasa, w większości były pozamałżeńskie. Ilu potomków i potomkiń naprawdę spłodził „Samotny Orzeł”, nie wiadomo.
Wkrótce po znalezieniu szczątków Charlesa Juniora, FBI zatrzymała domniemanego porywacza. Był nim według śledczych Bruno Richard Hauptmann, imigrant z Niemiec, z zawodu stolarz, okazyjnie włamujący się do domów. Na podstawie poszlak, między innymi płacenia znakowanymi pieniędzmi z okupu, skazano go na śmierć na krześle elektrycznym. Hauptmann do końca utrzymywał, że jest niewinny i że korzystał z pieniędzy, które należały do kogoś innego. Trwał przy swoim nawet wtedy, gdy w zamian za przyznanie się zaproponowano mu zamianę kary śmierci na dożywocie. Śledztwo toczyło się w atmosferze nacisków. Śledczy, którym na odprawach mówiono, że zajmują się „największą sprawą od czasów zmartwychwstania” ledwie wytrzymywali presję. Tłum pożądał surowej kary dla sprawcy. Opinia publiczna nie dopuszczała możliwości, by morderca „Orlątka” nie został stracony. Tak się więc stało.
Po latach detektywi wrócili do sprawy porwania syna Lindbergha. Wiele wskazuje na to, że dziecko zabił niechcący inny imigrant z Niemiec, Isidor Fish, będący w zmowie z jego ojcem. Skazano niewinnego, a Orzeł miękko wylądował w III Rzeszy.