Naprawdę nazywała się Marzena Domaros, ale to nazwisko wyskrobała żyletką z dowodu i wpisała lepsze - Potocka. Pod takim pojawiła się w 1992 roku w Sejmie. Opowiadała posłom, że jest nieślubnym dzieckiem hrabiego Potockiego, korespondentką "Le Figaro" (w rzeczywistości nigdy tam nie pracowała) i byłą żoną popularnego aktora Bogusława L.
Mówiła, że przyjechała z Francji (była tam tylko jako licealistka na dwutygodniowej wymianie młodzieżowej), by odzyskać rodzinny majątek. Tak naprawdę fałszywa hrabina wychowywała się w popegeerowskich czworakach pod Starogardem Gdańskim. Potem pracowała na pół etatu w Radiu Gdańsk i "Wieczorze Wybrzeża". Ukradła z redakcji firmową pieczątkę i wyłudzała pieniądze od przedsiębiorców, obiecując w zamian reklamę w gazecie.
Kiedy grunt zaczął się jej palić pod nogami, wyjechała do Warszawy. Udało się jej dostać do Sejmu, mimo że posługiwała się fałszywym dowodem i była ścigana za oszustwo. Wystarczyło, że rozeszła się wieść o jej arystokratycznym pochodzeniu. "Nie było ważne, czy jestem mądra, czy głupia, ładna czy brzydka, najistotniejsze było to, że każdy cham może sobie posiedzieć z hrabiną" - tłumaczyła w swojej książce.
Bez skrupułów ujawniła w niej intymne sekrety polityków ze świecznika, ich szczegóły anatomiczne i erotyczne upodobania. Pisała m.in. że Aleksander Kwaśniewski jest "mocny tylko w gębie", Leszek Miller - "szkoda, że tylko dwa razy", Stefan Niesiołowski - "spacery z erotomanem", a posłowie PSL - "lubią pić, pieprzyć się i bić". Nie miała dobrego zdania o polskich parlamentarzystach: "Większość myśli tylko o tym, żeby się napić i popieprzyć. Seks, wóda i ploty".
Kulisy powstania "Erotycznych immunitetów" do dziś nie zostały wyjaśnione. Pojawiły się pogłoski, że fałszywa hrabina zbierała informacje o intymnym życiu polityków na zlecenie UOP. Afera została szybko wyciszona, a sama Anastazja P. okazała się sensacją tylko jednego sezonu. Potem słuch o niej zaginął.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Super Expressu na e-mail