Spleśniały zabytek starej Polski szlacheckiej – tak oceniano Konstytucję 3 maja w drugiej połowie XIX w. Tak właśnie pisał o niej „Przedświt” w 1891 r. Nowe ruchy polityczne traktowały ją jako relikt, nie do naśladowania. Dopiero I wojna światowa przyniosła zmianę. W zajętej przez Niemców Warszawie, w 1916 r. patriotyczna manifestacja sławiła pamięć „wielkiej konstytucji”. W Polsce odrodzonej w 1918 r. Konstytucja 3 maja była już najważniejszym symbolem niepodległości. W 1919 r. 3 maja zostało ustanowione „uroczystym świętem po wieczne czasy”, a wszystkie wojujące w II RP partie polityczne uważały się za jej spadkobierczynie. Jednak po przewrocie majowym zaczęto się publicznie zastanawiać, czy w ogóle pierwsza polska ustawa zasadnicza została przyjęta legalnie. Wyższe racje i dobro narodu miały wtedy, w 1791 r., złamać praworządność. Piłsudczycy wręcz podkreślali, że Konstytucję 3 maja uchwalono drogą zamachu stanu.
Zrządzenie losu
Uchwalili ją przedstawiciele Rzeczpospolitej okrojonej pierwszym rozbiorem, mający poczucie konieczności reform. Sejm, który się na te reformy poważył został zwołany dlatego, że Katarzyna II w związku z wojnami prowadzonymi przez Rosję potrzebowała powiększenia armii Rzeczypospolitej. I wyrażonej na to sejmowej zgody. Nawet nie postało jej w imperialnej głowie, że polskie zgromadzenie weźmie się za zniesienie rosyjskiego protektoratu nad państwem polsko-litewskim. Rosja gwarantowała oficjalnie, że do polskiego ustroju nie zostaną wprowadzone żadne „zachodnie” zmiany.
Konstytucja 3 maja pożeniła nowoczesność z niepodległością stając się przykładem światłego patriotyzmu. Przede wszystkim była jednak ukoronowaniem dzieła reform ustrojowo-społecznych, w historii polski nie mającego precedensu. To prawdziwe zrządzenie losu, że udało się ją napisać. Autorzy tej ustawy nie mieli bowiem stosownego poparcia dla zmian, które chcieli wprowadzić. Mieli wizję reform, ale warunki ich pracy były niesprzyjające.
Idea zmian zagościła w umysłach szerszej warstwy polsko-litewskich obywateli dopiero po rozbiorze Polski w 1772 r. Wcześniej pojęcie reform politycznych było ideowo obce i niepotrzebne, skoro ustrój demokracji szlacheckiej, znany jako złota polska wolność, uważany był za najlepszy z najlepszych.
Posłowie kontra posłowie
Większość posłów wybranych na Sejm jesienią 1788 r. stanowili ludzie młodzi z oświeceniowym, reformatorskim zamętem w głowach. Do tego dochodzili parlamentarzyści tradycyjnie już przekupieni przez obcych dyplomatów. I to głównie z nimi, a także z tymi, którzy nie czytali gazet ani książek, przyszło im się spierać.
Rewolucja peruk
Przed reformą z 1771 r. zdążyło dojrzeć pokolenie ludzi wychowanych w szkołach działających pod auspicjami Komisji Edukacji Narodowej, zorganizowanej przez króla i jego stronnictwo reform. Swoje zrobiła pochłaniana przez nich oświeceniowa publicystyka i literatura. Nowy narodowy patriotyzm obejmował ogół mieszkańców Rzeczpospolitej. Już nie tylko „naród szlachecki” miał prawo do uwagi.
CZYTAJ TAKŻE: SUPER HISTORIA: Jedzą, piją… czyli dzieje łakomstwa
Idee, które miały stać się kluczowe dla uchwalenia konstytucji 3 maja długo uchodziły w Rzeczypospolitej za „niezdrowe przejawy obcej, francuskiej mody”, jak pisali ówcześni nieoświeceni. Szlachta w końcu jednak przekonała się do tej ideowej mody, podobnie jak przekonała się do surdutów, kamizelek, peruk i „bród gładko z francuska oskubanych”.
Prace w tajemnicy
Sejm, który uchwalił konstytucję 3 maja, decydował większością głosów. A na uchwalenie ustawy zasadniczej miał dwa razy po dwa lata, bez przerwy w obradach. Reformy sejmu czteroletniego pogodziły zwaśnione i zwalczające się od początku XVIII w. stronnictwa Potockich i Czartoryskich. Prace nad reformami szły w tempie ślimaczym. Opozycja korzystała z przywileju przeciągania obrad, jej posłowie wygłaszali mowy trwające godzinami. Patrioci mieli więc wiele czasu na pogodzenie się z koniecznością kompromisu z królem i przyznania mu pewnych prerogatyw. Dopiero kiedy to nastąpiło, prace nad konstytucją przyspieszyły, co miało miejsce pod koniec 1790 r. Nad kształtem Konstytucji 3 maja obradowano w tajemnicy przed przeciwnikami reform. Potocki, Małachowski, Hugo Kołłątaj będący radykałem i sam król pochylali się nad reformami Rzeczypospolitej, a kursował między nimi w sekrecie królewski sekretarz Scipione Piattoli. Prusacy, będący początkowo sojusznikami reformatorów, w miarę otrzymywania sprawozdań z ustaleń, stawali się coraz bardziej zaniepokojeni: „te polskie reformy, uważane przez nas za mrzonki, mogą się przecież udać”. Ostatecznie naprawdę się udały. Konstytucję 3 maja, choć w sposób półlegalny, naprawdę uchwalono.
Pierwsza w Europie
Ustawa Rządowa uchwalona 3 maja 1791 r. nazywana Konstytucją 3 maja była pierwszą w Europie i drugą na świecie, po konstytucji amerykańskiej z 1787 r., nowoczesną, spisaną konstytucją.
Bez głosowania
Wielkanoc 1791 r. wypadała 24 kwietnia. Pierwsza po świętach sesja Sejmu była wyznaczona na 5 maja. Liczono na to, że nie wszyscy posłowie zdążą na nią dojechać. Ponieważ sekret o planowanych obradach nad konstytucją wyciekł, autorzy ustawy wezwali swoich posłów i senatorów do stawiennictwa w Warszawie już 3 maja. W przeddzień odbyło się publiczne czytanie projektu. Podpisała się pod nim niewielka mniejszość spośród 500 osób uprawnionych do głosowania: 84 posłów i senatorów.
3 maja Zamek Królewski otoczył tłum mieszczan domagających się konstytucji oraz wojsko. Galerie zajęły damy, żywo kibicujące ustawie. Odczytano sfałszowane depesze zagraniczne, z których 183 obecnych posłów miało się przekonać, w jak wielkim niebezpieczeństwie znalazła się ojczyzna.
Zaczęła się debata, od razu nerwowa. Po słownej burzy, trwającej nieprzerwanie 6 godzin, król Poniatowski podniósł rękę po raz czwarty. Chciał przemawiać, ale jeden z posłów uznał, że zaczyna już zaprzysięgać konstytucję. Podniósł się huragan braw. W tych okolicznościach, bez poprzedzającego przyjęcie ustawy głosowania, które przecież mogło dać rezultat na nie, Stanisław August Poniatowski wszedł na krzesło i zaprzysiągł konstytucję, przysięgając na Ewangelię biskupowi krakowskiemu Feliksowi Turskiemu.
Patriotyczny fortel
Ogólne uniesienie, uszczuplone grono posłów i brak głosowania: w takich warunkach uchwalono najnowocześniejszy zasadniczy akt Europy, mający być ratunkiem dla rozgrabianej Polski. Jeden z przeciwników projektu zapisał w notatkach sejmowych oddanych prasie, że panował tam „zgiełk w Paryżu tylko praktykowany”. Po wszystkim na sali pozostało 72 nieprzekonanych posłów, z których część wniosła następnego dnia formalny protest do akt grodzkich, na okoliczność nielegalności konstytucji. Większość tych, którzy byli przeciw udobruchał jednak „głęboko patriotyczny” artykuł Konstytucji 3 maja, w tym momencie XVIII w. brzmiący już archaicznie, a ustanawiający „świętą wiarę rzymską” religią panującą i zabraniający porzucać wyznanie katolickie.
Rok i dwa tygodnie cieszono się nową konstytucją. Potem wojska rosyjskie wkroczyły z interwencją, a tymi, którzy zawiązali konfederację targowicką i o tę interwencję prosili, nie byli rosyjscy agenci.
Przywileje i ich brak
Konstytucja 3 maja likwidowała zmory polskiego parlamentaryzmu w rodzaju liberum veto. Wprowadziła głosowanie większością i rząd odpowiedzialny przed parlamentem. Mieszczanom (z miast królewskich) przyznała prawo do nabywania ziemi i wiele innych praw. Otworzyła furtkę do przyznania im praw politycznych. Chłopów obiecała enigmatycznie „otoczyć opieką”. Z drugiej strony odebrała prawa szlachcie nieposiadającej ziemi. „Należało się to gołocie” – pisał zwolennik tych rozstrzygnięć – „za awanturnictwo i przekupność, niepłacenie podatków, niemycie się i niemówienie po francusku.