- Boję się pomyśleć, co by się stało z moją Wiktorią (1 mies.) i Dawidkiem (3 l.), gdyby nie mój kochany sąsiad - ze łzami w oczach mówi wdzięczna Karolina Zaborowska (25 l.). Pan Janek jak supermen wyniósł maluchy z ogarniętego szalejącymi płomieniami domu i ocalił je od strasznej śmierci.
Ciszę w spokojnej wiosce rozdarł przeraźliwy krzyk Karoliny Zaborowskiej. Oszalała z przerażenia kobieta biegała po wiosce i rozpaczliwie szukała pomocy dla swoich dzieci. Jej dom stanął w płomieniach, ona sama w szoku wyskoczyła przez okno, ale w pokoju została dwójka dzieci - miesięczna Wiktoria i 3-letni Dawidek.
Pierwszy na rozpaczliwe wołanie o pomoc zareagował pan Jan, sąsiad Karoliny. Wiedział, że każda sekunda jest na wagę życia i że nie ma czasu choćby na chwilę zawahania. Nie dbając o własne życie, bohaterski sąsiad wskoczył do pokoju wypełnionego duszącym dymem i śmiercionośnymi płomieniami.
- Wiedziałem, że liczy się życie dzieci. Myślałem tylko o tym, żeby je ocalić - opowiada superbohater.
W pokoju było tyle gęstego i gryzącego dymu, że pan Jan nie mógł nawet dojrzeć końca swojej ręki. - Strasznie się bałem, że nie znajdę maluchów - opowiada mężczyzna.
Przez kilka sekund chodził niczym ślepiec i obmacywał każdy kąt. - Już traciłem nadzieję, bo zaczęło mi się kręcić w głowie, a czas uciekał. Na szczęście w ostatniej chwili mała Wiktoria cichutko zapłakała. To było jak prawdziwy cud, bo dzięki temu odnalazłem maluchy i bezpiecznie wyniosłem je ze śmiertelnej pułapki - z wypiekami na twarzy opowiada pan Jan. Po chwili jednak dodaje, że to nic wielkiego i każdy zrobiłby to samo.
Innego zdania jest matka uratowanych dzieci. - Taki sąsiad to prawdziwy skarb. Dawid i Wiktoria zawdzięczają mu życie, a ja do końca swoich dni nie zapomnę mu tego, co dla nich zrobił - mówi kobieta.