Według sensacyjnych doniesień "Rzeczpospolitej" ostatnie dni "Iwana" układają się w świetnie przemyślany scenariusz ucieczki. Zirajewski swój plan wprowadził w życie dzien po wigilii. Wtedy dostał więzienny gryps z wiadomością, która go wyraźnie zmartwiła. Spalił wszystkie notatki i napisał list do żony – nie było to jednak pożegnanie a pełnomocnictwo do prowadzenia jego spraw. Dzień później „Iwan” wziął znaczną ilość środków na sennych.
Przeczytaj koniecznie: "Iwan" przedawkował leki – minister mówi sprawdzam
Śledczy podejrzewają, że nie była to próba targnięcia się na własne życie, a... najprostsza droga wyjścia z więzienia. I rzeczywiście gangstera przeniesiono z celi do oddziału szpitalnego. Tam – choć był pod ciągłą obserwacja – to miał szanse się wymknąć. Iwan nie przewidział jednak, że lata spędzone za kratkami tak bardzo osłabiły jego organizm. Były płatny morderca nie podjął nawet próby ucieczki – dostał zatoru płucnego i zmarł.
Z informacji "Rzeczpospolitej" wynika również, że gangster miał się kogoś bać. Według jednego z rozmówców gazety, człowiekiem tym był boss gangu pruszkowskiego Andrzej Zieliński pseudonim "Słowik" – co ciekawe on też jest teraz świadkiem w sprawie zabójstwa byłego szefa policji gen. Marka Papały.