Do relacji naocznych świadków katastrofy dotarli dziennikarze radia RMF FM. Jednym z nich był lekarz pogotowia, który w dniu katastrofy odpoczywał na swojej działce, położonej tuż obok smoleńskiego lotniska. W chwili katastrofy wracał już do swojego samochodu.
Przeczytaj koniecznie: Wstrząsające zeznania świadków w sprawie katastrofy smoleńskiej
Rosjanin wspomina, że 10 kwietnia górujące nad okolicą korony drzew
były spowite gęstą mgłą. Widoczność była fatalna. Jak ocenił w
zeznaniach, wynosiła 30 metrów w linii prostej i 10 metrów w górę. - Samolot leciał w linii równoległej do ziemi. Po zderzeniu z drzewem zaczął się obracać w prawo. Byłem bardzo blisko, na początku wyglądało, że leci normalnie, a potem uderzył w brzozę i przekręcił się - mówił świadek.
Przelatując nad mężczyzną, tupolew przełączył silniki na maksymalne obroty. Fakt, że słyszał ryk rozpędzanych silników wskazywać może na to, że piloci podjęli rozpaczliwą próbę wzniesienia samolotu. Prawdopodobnie zaczęli podnosić maszynę zdecydowanie za późno. - Byłem tuż przy tej brzozie. On włączył dopalacze wszystkich silników. Wyglądało jakby chciał ominąć tę brzozę. Przez to uderzenie było jeszcze silniejsze - ocenił lekarz.
Potem świadek widział już tylko samolot zatopiony w błocie. Urwane po zderzeniu z brzozą skrzydło zawisło na drzewie. Był pewien, że nikt nie przeżył katastrofy. Istotnie, zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński z małżonką.
Patrz też: Pełnomocnik rodziny Olewników o Smoleńsku: Rosjanie mogli zacierać ślady!
Świadkowie smoleńskiej katastrofy: Tupolew leciał tak, jakby piloci chcieli ominąć brzozę
2010-10-25
18:00
Piloci lądującego na smoleńskim lotnisku Siewiernyj Tu-154M zrobili wszystko, by nie dopuścić do zderzenia z ziemią. W ostatnich sekundach przed katastrofą zwiększyli moc silników by wznieść maszynę do góry, ale nie udało im się to. Samolot przekręcił się i z wielką siłą uderzył w ziemię - wynika z zeznań świadków, którzy na własne oczy widzieli katastrofę prezydenckiego tupolewa z 10 kwietnia.