- Wystarczyła sekunda, żeby Was już z nami nie było (.) bardzo za Wami tęsknimy i wierzymy, z kiedyś znowu razem się pośmiejemy - napisała jedna z bliskich ofiar na portalu społecznościowym. Małżeństwo Roksana (†37 l.) i Daniel (†37 l.) W. w sobotę było na spotkaniu towarzyskim w Świdniku (woj. małopolskie). Bawili się u Rafała R. (21 l.), kolegi z pracy Daniela. Ponieważ towarzyszył im 10-letni synek Oskar, postanowili wrócić do domu nieco wcześniej, jeszcze przed zakończeniem imprezy. Wyruszyli ok. godz 22, szli chodnikiem, by zdążyć na ostatniego busa, który miał ich zawieźć do rodzinnego Nowego Sącza.
Tragiczny wypadek w Świdniku. Policja zatrzymała dwie osoby [REKONSTRUKCJA ZDARZEŃ]
Nie dotarli na przystanek, zginęli pod kołami pędzącej skody, za kierownicą której siedział ich kolega. Rafał R. (21 l.), kompletnie pijany, jechał ze swoim młodszym bratem Piotrem R. (17 l.) na stację benzynową, żeby dokupić alkohol. Nie wyrobił się na zakręcie, z dużą prędkością wpadł na chodnik, uderzył w gości wracających z jego domu. Gdy bracia zorientowali się, co się stało, uciekli z miejsca wypadku. Żadnej z ofiar nie udało się już odratować. - Z krzaków wystawała noga - relacjonuje jeden z mieszkańców Świdnika. - Samochód musiał przechodniów walnąć porządnie, bo jedno z ciał przeleciało aż za ogrodzenie - opowiada.
Po wszystkim bracia ukryli samochód i jakby nigdy nic wrócili na miejsce zdarzenia. Wtopili się w tłum gapiów, ale ślady karoserii znalezione na miejscu przez funkcjonariuszy ich zdradziły. Rano zostali doprowadzeni do prokuratury. Rafał R., starszy z nich, przyznał, że był pijany i to on kierował autem. Powiedział również, że nie pamięta, jak doszło do tragedii. Usłyszał zarzuty spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, ucieczki z miejsca zdarzenia i prowadzenia pojazdu w stanie nietrzeźwości. Grozi mu do 12 lat więzienia. Trafił do aresztu tymczasowego. Matka braci R. także została zatrzymana przez prokuraturę i odpowie za tuszowanie śladów wypadku.