Impreza "New Year's Eve Special" w bydgoskiej Hali Łuczniczki szykowana była z wielkim rozmachem. Mnóstwo plakatów, belgijski DJ Johan Gielen jako gwiazda i zapowiedzi, że to będzie największy klubowy sylwester w Polsce.
Jak donosi gazeta.pl, jeszcze w piątek przed godz. 14 organizatorzy sylwestra, agencja Electik Productions, napisali, że dla wszystkich chętnych znajdą się wejściówki, bo liczba biletów została powiększona do 3 tysięcy!
Nieoczekiwanie, po kilku godzinach na stronie pojawił się komunikat, że... imprezy jednak nie będzie. Oficjalnie, została odwołana z powodu rezygnacji belgijskiego DJ-a. Miał on wbrew umowie zażądać wypłaty całego wynagrodzenia już w dniu imprezy.
-Tym samym musimy oświadczyć, że to niestety już koniec działalności agencji i już nigdy nie podejmiemy się organizacji imprez masowych w Polsce. Jesteśmy bardzo zmęczeni ciągłymi walkami z managementami artystów, konkurencją i nieprzychylnymi opiniami w internecie - żaliła się na Facebooku agencja Electik Productions.
Niedoszli imprezowicze są wściekli i rozgoryczeni - w internecie roi się od ostrych komentarzy. Tym bardziej, że organizatorzy ze zwrotem pieniędzy nie zamierzają się spieszyć. - Wszystkie zwroty za bilety zostaną dokonane po Nowym Roku. Szczegóły na ten temat zostaną podane poprzez kanały informacyjne mediów patronackich - oświadczyli. Właściciel zarejestrowanej w Irlandii agencji, Łukasz Salamandra, wyłączył telefon.
W obronie oszukanych imprezowiczów stanął nawet wiceprezydent Bydgoszczy Jan Szopiński. - Rozgoryczenie i zawód to mało powiedziane. Kto naraża Bydgoszcz na niepochlebne komentarze, namawiając na przyjazd do naszego miasta, i następnie odwołuje imprezę prawie przed sylwestrem? - napisał na Facebooku.
Polecamy: SUPER SYLWESTER w Krakowie. Olivier Janiak będzie rozgrzewał imprezę