Pan Krzysztof miał do pokonania ruchliwą ulicę i kilkaset metrów, które dzieliły go od domu przy Bałtyckiej. Już prawie przeszedł na drugą stronę remontowanej właśnie ulicy Warszawskiej, gdy z impetem uderzyło w niego granatowe BMW pędzące od strony Warszawy. Po aucie zostały tylko odpryski granatowego lakieru i fragment osłony wlotu powietrza charakterystycznego dla BMW. Kierowca uciekł, zostawiając na jezdni poturbowane ciało pana Krzysztofa.
Konał na ulicy
Mężczyzna nie miał szans tego przeżyć. - Świadek, taksówkarz, który była akurat na szczycie wiaduktu, mówił, że tatę wyrzuciło na wysokość ekranów dźwiękoszczelnych. Jakby ktoś wyrzucił coś z samochodu. Ten bandzior musiał pędzić ze 150 na godzinę i nawet się potem nie zatrzymał - opowiada Filip Brzezicki (16 l.), który podejrzewa, że kierowca miał coś na sumieniu, skoro uciekł. Matka chłopca Dorota Brzezicka nie może uwierzyć w to, co się stało. - To był najbardziej spostrzegawczy człowiek, jakiego znałam. Nie mogę uwierzyć, że to się stało - mówi kobieta. Oboje z synem liczą, że policjanci szybko znajdą sprawcę wypadku. - Wiem, że życia to tacie nie zwróci, ale ktoś, kto w taki sposób się zachował, powinien za to odpowiedzieć - dodaje Filip.
Szukają sprawcy
Legionowska policja zapewnia, że robi co w jej mocy. - Poszukujemy innych świadków wypadku, będziemy przeglądać nagrania monitoringu, które mogą pomóc w ustaleniu marki i numerów samochodu sprawcy - mówi podkom. Robert Szumiata (42 l.), rzecznik Komendy Powiatowej Policji w Legionowie.