- Proszę, by sprawiedliwie rozdali dobra, które po mnie zostaną - pamiętając szczególnie o Mojej Mamie oraz rozdając (nieczytelne) ludziom o których wiecie, że byli bliscy mojemu sercu. Chcę, aby do różnych jego organizacji (klasztor, kościół diecezjalny) trafiły moje książki, obrazy i świat rzeczy - pisał w swoim testamencie ksiądz Waldemar Irek. 15 grudnia wrocławski sąd podczas rozprawy uznał, że majątek po zmarłym kapłanie przypada jego 7-letniemu synowi, Jakubowi. Chodzi m.in. o dom, samochód volkswagen passat oraz o zabytki, które kolekcjonował były rektor Papieskiego Wydziału Teologicznego.
O spadek po księdzu od samego początku walczyła jego siostrzenica. Jednak po ekshumacji zwłok duchownego i po przebadaniu materiału DNA, sąd nie miał wątpliwości: to zmarły ksiądz jest ojcem 7-letniego Jakuba i ze względu brak wskazania w testamencie, kto powinien dostać majątek, uznał, że to właśnie chłopiec powinien odziedzić majątek. Chodzi m.in. o dom, samochód volkswagen passat oraz o liczne zabytki i dzieła sztuki, które lubił kolekcjonować zmarły kapłan - podaje Gazeta Wrocławska.
- Cieszymy się, że ta walka się skończyła. Kubie się to wszystko należy. Córka na pewno zachowa dom dla syna. Dopiero teraz dowiemy się w jakim stanie jest nieruchomość - powiedział dziadek chłopca, który pojawił się w sądzie.
Czytaj: Syn księdza Irka, mały Kuba nie odziedziczy milionów?