Do tragedii doszło w nocy z 19 na 20 lutego 2011 r. w Bielsku Podlaskim (woj. podlaskie). Według medyków sądowych mąż zadał Krystynie A. (+41 l.) dwa ciosy nożem w okolice serca. Po wszystkim mężczyzna zawinął jej ciało w dywan, wywiózł do lasu pod swoją rodzinną miejscowością Malesze i tam zakopał. Dzieciom oznajmił, że matka wyjechała do pracy w Belgii.
Nikt nie przejął się nagłym zniknięciem kobiety. Dopiero po pięciu latach sprawą zainteresowała się policja. Podejrzanym od początku był mąż Krystyny, ale brakowało dowodów, by postawić mu zarzuty. Szczątki kobiety odkryto dopiero w maju 2018 r. Podobno był świadek, który widział, jak Arkadiusz zakopywał zwłoki w lesie, ale prawdę wyznał po latach, na łożu śmierci.
53-latek w śledztwie podawał różne wersje wydarzeń. Przyznał się dopiero w sądzie. – Pokłóciliśmy się i Krystyna rzuciła się na mnie z nożem. Wyrwałem go jej, a ona pociągnęła mnie na siebie i wtedy to się stało – opisywał. Nie potrafił jednak wyjaśnić, skąd wzięła się druga rana. – Żona piła. Na alkohol zaciągała kredyty, wynosiła rzeczy z domu. Przyłapałem ją też z innym mężczyzną. Wiecznie była brudna, śmierdząca. Było mi wstyd – oczerniał ją przed sądem.
– Nie mam do ojca żalu. Jak nie było matki, to było normalnie – bronił ojca syn Dawid. Krystyna spoczęła w rodzinnym grobie na cmentarzu w miejscowości Śnieżki. Jej mąż czeka na wyrok.