- Nie będę robił z siebie kretyna. Debil nie uwierzy, że nie wiedziałem. Wiedziałem o jednym wyroku karnym Plichty i zastrzeżeniach KNF wobec Amber Gold. Co mam powiedzieć? Głupota i tyle - tłumaczył się Michał Tusk w rozmowie z "Wprost" o swojej współpracy z OLT. Dobrze poinformowani donoszą, że premier nakazał synowi, by w tej sprawie więcej się nie wypowiadał. Inni sugerują, że syn premiera sam nie wie, co ma robić, bo boi się kolejnych sensacji. - Słyszałem teorię, że Plichta ujawnił tylko kilka informacji o współpracy z Michałem Tuskiem. Kolejne są swoistą polisą na przyszłość - mówi nam Marcin Mastalarek (28 l.), poseł PiS. - Dziwię się, że premier milczy w tej sprawie. Jakby coś wiedział, jakby się czegoś bał. Robi wszystko, by sprawę zamieść pod dywan. Myśli, że te problemy same znikną - dodaje polityk PiS.
- Skoro premier dowiedział się o współpracy syna z Plichtą w czerwcu i odradzał mu ją, to dlaczego nie ostrzegł Polaków? Premier nie może liczyć na to, że sprawa zostanie wyczyszczona. Domagamy się wyjaśnień - stwierdza Arkadiusz Mularczyk (41 l.), przewodniczący klubu Solidarna Polska.
Premier jak na razie milczy w tej sprawie. - Nie było wiedzą tajemną, że Amber Gold jest firmą co najmniej średniej reputacji. Przecież informowała o tym m.in. Komisja Nadzoru Finansowego. A syn premiera, w ramach swoich zainteresowań, powiązany był z firmą OLT. I tyle - stara się uspokajać Paweł Olszewski (33 l.), rzecznik klubu PO. - Nie złamałem prawa. Byłem uczciwy wobec innych ludzi. W trakcie pracy nie ujawniałem żadnych tajemnic portu lotniczego - upiera się w rozmowie z "SE" Michał Tusk. Oby miał rację. Bo przez współpracę z Plichtą może ucierpieć cała rodzina Tusków...