Pani Krystyna mieszka z synem w niewielkim domku na obrzeżach Bydgoszczy. Wieczorem rozpaliła w piecu. Potem usiadła w kuchni do kolacji. I tyle tylko pamięta.
- Kiedy odzyskałam przytomność, okazało się, że jestem w szpitalu. Bolała mnie głowa. Od lekarzy usłyszałam, co się wydarzyło - opisuje kobieta.
Z nieszczelnego pieca wydobywał się czad. Nieprzytomna pani Krystyna z hukiem upadła na podłogę. Usłyszał to jej 11-letni syn. Był w sąsiednim pokoju. Wbiegł do kuchni. Gdy zobaczył mamę na podłodze, zachował się jak wyszkolony ratownik.
Przeczytaj koniecznie: Kamienica Królewska: Papierosy zabiły rodzinę. Ojciec trójki małych dzieci rok po ich śmierci udusił się czadem z płonącej kanapy
- Chłopiec otworzył okna i drzwi. Potem zadzwonił na numer ratunkowy 112 i próbował cucić mamę - mówi nadkomisarz Maciej Daszkiewicz, rzecznik prasowy bydgoskiej policji.
Krystyna Drewniak przytula do piersi syna. Doskonale zdaje sobie sprawę, że dzięki niemu dostała szansę na drugie życie. - Gdyby nie Konrad, byłoby po mnie. Ratował mnie jak dorosły - mówi z dumą. A 11-latek oblewa się rumieńcem, wzrusza ramionami. - Zrobiłem to, co powinienem - stwierdza krótko.