Tego potwornego popołudnia Anna Gonera (28 l.) nie zapomni do końca życia. Jej ruchliwy synek bawił się koło domu, ona bacznie go obserwowała, ale wystarczyła chwila, by oddalił się w stronę stawu na posesji cioci.
- Zniknął mi z oczu. Natychmiast zawołałam domowników i zaczęliśmy go szukać. Kiedy go odnaleźliśmy, leżał twarzyczką w wodzie - opowiada mama dziecka. Od razu przystąpiono do reanimacji. Przyjechało pogotowie, funkcje życiowe zostały przywrócone, ale chłopiec od pół roku jest w śpiączce, podłączony do aparatury podtrzymującej życie. Jego mama każdego dnia błaga: - Synku, wróć do mnie, obudź się już .
CZYTAJ TEŻ: Wzorowy sprzedawca w Wigilię przejechał prawie 400 km, żeby dostarczyć zapomnianą przesyłkę
- O niczym innym nie marzę! - mówi i dodaje, że gdy ten potworny dla jej rodziny rok 2013 się skończy, 2014 na pewno przyniesie jej szczęście i zdrowie dla dziecka. - Wierzę w to - mówi.