- Żałuję tego, co się stało - powiedział Piotr L. przed sądem. - Najbardziej żal mi mojego Kacperka. Że będzie dorastał z piętnem syna przestępcy - dodał.
Katarzyna i Piotr L. są małżeństwem od kilku lat. On, z powodu choroby serca, jest na rencie. Dostaje 300 zł miesięcznie. Ona nie ma stałej pracy, dorabia tylko dorywczo.
Przeczytaj koniecznie: Starzyński Dwór: Pięcioro dzieci państwa Rambiertów: Mamy puste brzuszki, bo mama jest biedna. Rodzina potrzebuje pomocy
Kiedy 9 miesięcy temu mały Kacper przyszedł na świat, Piotr L. doszedł do wniosku, że wcześniej czy później zabraknie im pieniędzy na utrzymanie rodziny. Wtedy wpadł na idiotyczny pomysł, by kogoś obrabować. W tajemnicy przed żoną w środku nocy napadł na spacerującą samotnie ulicą Pomorską w Łodzi Małgorzatę D. (22 l.). Przystawił jej do szyi ostry przedmiot przypominający nóż. Skradł torebkę oraz telefon komórkowy o wartości 900 zł.
Napadnięta kobieta zaalarmowała strażników miejskich, a ci już po kilkunastu minutach schwytali Piotra L. Mężczyzna trafił do aresztu i stanął przed sądem.
Gdy był prowadzony przez policjantów sądowym korytarzem, wymienił uściski z żoną i synem. To jedyne chwile, gdy Kacper może choć na moment przytulić się do ojca. Na salę, w której toczy się proces, dzieci nie są wpuszczane. Teraz od decyzji sądu zależy, kiedy Piotr L. wróci do rodziny.