Ariadna Gierek-Łapińska, genialna niegdyś okulistka, do której latami jeździli pacjenci z całej Polski, a wśród nich m.in. Czesław Miłosz (93 l.), została oskarżona o przyjęcie 13 łapówek. W latach 2003-2007 miała otrzymać od Agnieszki B., przedstawicielki austriackiej firmy, 100 tys. zł i 65,5 tys. euro. Wręczająca gotówkę sama doniosła na lekarkę i dzięki temu uniknęła kary. Okulistka straciła po tym stanowisko dyrektora szpitala i przeszła na emeryturę. Dodatkowo po kolejnych doniesieniach o jej pijaństwie śląska izba lekarska odebrała jej prawa wykonywania zawodu. Dla Ariadny Gierek-Łapińskiej to był bolesny upadek.
Zobacz: Arcyłapówkarz chce 8000 zł emerytury! Jak on śmie?!
Jednak warszawski sąd uniewinnił ją od zarzutów korupcji. Do uzasadnienia wyroku dotarła "Gazeta Wyborcza". Sędzia Maciej Jabłoński - ten sam, który chciał skierować prezesa Prawa i Sprawiedliwości Jarosława Kaczyńskiego (65 l.) na badania psychiatryczne - nie uznał kopert z gotówką za korzyść majątkową. - To była dodatkowa, nieformalna opłata, która nie wpływała na decyzje oskarżonej - ocenił sędzia Jabłoński. Czy wynika z tego, że dyrektor szpitala może przyjmować pieniądze od firmy produkującej sprzęt lub leki?
- Z takiego założenia mogą wyjść teraz inni. Ten wyrok wręcz prowokuje do bezkarnych zachowań - komentuje poseł dr Tomasz Latos (50 l.) z PiS. - Zastanawiam się też, czy jesteśmy gdzieś w głębokiej komunie. Wyrok odbiega bowiem od standardów europejskich - dodaje szef sejmowej Komisji Zdrowia.
Wyrok w sprawie Ariadny Gierek-Łapińskiej nie jest prawomocny. Prokuratura zapowiada apelację.