Zygmunt S. (58 l.) w ciągu pięciu lat wyłudził od ludzi około 5 milionów złotych. Tak szacują swoje straty poszkodowani, którzy powierzyli nieuczciwemu naczelnikowi poczty w Sypniewie (woj. kujawsko-pomorskie) nierzadko dorobek życia, w nadziei, że te pieniądze zaprocentują i przyniosą im zysk. Policja oblicza, że oszust naciągnął ponad sto osób. W minionym tygodniu Zygmunt S. zapadł się pod ziemię. "Super Express" odnalazł go w szpitalu psychiatrycznym w Złotowie.
Przeczytaj koniecznie: Warszawa: Fałszerz drukował pieniądze -ZDJĘCIA
- Byli u mnie policjanci, ale lekarz nie pozwolił im ze mną rozmawiać. Ja teraz muszę wyprzedzić ruchy pewnych ludzi. Dlatego nie będę rozmawiać - usłyszeliśmy od Zygmunta S.
Zygmunt S. od trzydziestu lat pracował na sypniewskiej poczcie. W środowisku cieszył się opinią uczciwego człowieka. - Zygmunt to najbardziej uczciwy człowiek, jakiego ja znam - mówi sąsiadka Zygmunta S. - A ci, którzy dawali mu pieniądze, byli po prostu chciwi. Potrzebującej matce nie daliby złotówki, ale zanosili ją do Zygmunta - dodaje.
Podejrzany proceder Zygmunt S. zaczął uprawiać pięć lat temu. Wtedy przyjął pierwsze wpłaty od znajomych, a pieniądze oddawał w terminie i to z ogromnym procentem. Później się to zmieniło. - Pracowałem z żoną w Szwajcarii, ale nasz zarobek nie wystarczył na zakup mieszkania - opowiada swoją historię Dariusz M. (30 l.). - Dlatego powierzyłem Zygmuntowi 47 tysięcy, które miał mi oddać z 20-procentowym zyskiem. Tymczasem teraz on zniknął, a ja nie mam ani grosza - żali się pan Dariusz. Takich jak on jest więcej, policja przypuszcza, że może to być około stu osób. Większość z nich powierzyła Zygmuntowi S. cały swój dorobek.
Patrz też: Warszawa: Poszedł na ryby i okradł uczniów
Zanim Zygmunt S. ukrył się w szpitalu, napisał list, w którym twierdzi, że nie ma majątku i prosi, by go nie oceniać. Swojego ojca broni Marta S. (24 l.). - Nie widziałam u ojca nawet 200 złotych. On nigdy nie miał pieniędzy. Nie ma też żadnego majątku, bo dom i gospodarstwo zapisane są na mnie - tłumaczy rezolutnie.
Naczelnikiem poczty zajął się już prokurator, jednak z uwagi na dobro śledztwa nie udziela żadnych informacji.