"Super Express": - Co się właściwie dzieje w TVP?
Wiesław Godzic: - Od ładnych paru lat dzieje się coś niedobrego. Obecnie mamy do czynienia z bardzo niszczącą wizerunek TVP farsą będącą kulminacyjną fazą partyjnego i politycznego zarządzania tą instytucją. Pewna grupa i koteria wymknęła się spod kontroli - wydaje mi się, że kontroli Jarosława Kaczyńskiego. Jak widać, każdy z uczestników sporu chce mieć swoje pięć minut. W pewnym sensie to zachowanie zrozumiałe dla ludzi, którzy niewiele sobą reprezentują, prawdopodobnie nie mają kwalifikacji, by zarządzać telewizją, a w istocie nominalnie są jej zarządcami. Nie widzę, by którykolwiek z głównych aktorów tego starcia przedstawił jakikolwiek program, nowy pomysł na zarządzanie. Chodzi wyłącznie o to, by tak jak w dziecięcej zabawie pokazać: "To ja teraz jestem królem tego podwórka".
- Który zarząd jest legalny - dotychczasowy Andrzeja Urbańskiego czy nowy Piotra Farfała?
- Urbański twierdzi, że obecny zarząd i nowy prezes zostali powołani nielegalnie, gdyż nominująca ich rada nadzorcza obradowała w niepełnym składzie. Konstytucjonaliści uważają jednak, że liczba członków rady nadzorczej nie ma znaczenia, jeśli tylko mieści się w ustawowo określonych granicach. W takim razie legalny jest nowy zarząd i prezes Farfał. Zapewne jednak dopiero rząd podejmie ostateczną decyzję w tej sprawie. Ale już sama sytuacja, w której to właśnie rządzący politycy mają podjąć taką decyzję, jest haniebna i rzuca bardzo złe światło na ideę telewizji publicznej.
- Jaki jest pana główny zarzut wobec zarządców telewizji publicznej?
- To jej psucie. Winę za taki stan rzeczy z całą pewnością ponosi Urbański, ale w takim samym stopniu odpowiedzialny jest Farfał, który wprawdzie nie był prezesem, ale zgadzał się, by na antenie pojawił się np. taki program, jak "Gwiazdy tańczą na lodzie" psujący gusta ludzi. Dla mnie najtwardszym dowodem w tej sprawie jest to, że programy emitowane przez TVP nie spełniały warunków typowych dla telewizji publicznej. Z całą pewnością w wypadku TVP zysk nie powinien być jedynym kryterium decydującym o wyglądzie ramówki. Wiem, że każda spółka - tak więc i TVP - wedle prawa handlowego ma obowiązek dbać o zyski, ale pomiędzy dbaniem a szaleńczym dbaniem jest duża różnica. Chciałbym, by społeczeństwo po zakończeniu obecnego sporu postawiło przed sądem tych ludzi, którzy są odpowiedzialni za psucie wizerunku telewizji.
- Kogo, oprócz Urbańskiego i Farfała, ma pan na myśli?
- Według mnie na ławie oskarżonych powinien zasiąść cały zarząd i rada nadzorcza. Na pewno wszyscy, którzy brali udział w tej rozgrywce i nie ustąpili z piastowanych funkcji, gdy zaistniała nowa sytuacja polityczna. Jest tu pewien brak logiki, bo skoro politycy mają mieć wpływ na telewizję (a dziś doskonale widać, że w istocie takowy wpływ posiadają), to powinien obowiązywać dobry zwyczaj, że z chwilą zmiany koalicji i partii rządzącej dotychczasowe władze TVP wyłonione przez poprzedni układ podają się do dymisji.
- Co dalej z TVP?
- Ostatecznie musi nastąpić rozstrzygnięcie, kto rządzi w TVP. Jednak ta sytuacja totalnego bezhołowia, z którą mamy dziś do czynienia, może jeszcze jakiś czas potrwać. Jedynym pozytywnym rozwiązaniem może być wyłącznie nowa ustawa, ale musi być ona tworzona w formie zgody i konsensusu między poszczególnymi siłami politycznymi i środowiskami twórczymi. Na początek dobrze by było wprowadzić jakiś zarząd tymczasowy. Mam nadzieję, że obecna sytuacja zadziała na wszystkich orzeźwiająco. Jestem bowiem przekonany, że społeczeństwo nie wybaczy politykom doprowadzenia do upadku idei telewizji publicznej. Bo mimo że jest ona coraz słabsza, ludzie nadal wierzą, że można zajmować się mediami, telewizją w inny niż rozrywkowo-tabloidowy sposób.
- A jaki widzi pan najgorszy scenariusz dla telewizji publicznej?
- W sytuacji, gdyby do następnej ramówki w TVP nic się nie zmieniło, spółka zostanie przejęta przez inne firmy jak TVN i Polsat. Już dziś widać, że telewizje komercyjne wkraczają na pewne obszary działalności typowej wcześniej dla telewizji publicznej, np. TVN realizuje świetne filmy dokumentalne, które wcześniej stanowiły domenę TVP. Tak więc krok po kroku będziemy mieli do czynienia z bardzo szybką degrengoladą idei telewizji publicznej. Spadnie oglądalność, zaczną odchodzić najlepsi pracownicy i zostanie właściwie tylko cała rzesza pracowników administracyjnych.
Wiesław Godzic
Medioznawca, dziekan Wydziału Nauk Humanistycznych i Społecznych w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej, redaktor naczelny kwartalnika "Kultura popularna"