Kiedy Sławomir R. wychodzi z domu, cały Rembieszów nagle pustoszeje. Matki zakazują dzieciom zbliżania się do okien, a starsze kobiety chowają się skulone za piecami i modlą, prosząc Opatrzność o opiekę.
Na podwórkach zalega wtedy grobowa cisza, w której słychać tylko upiorne terkotanie piły Sławomira. Zaraz też wśród chałup niesie się ryk szaleńca: - Wychodźcie, tchórze! Wszystkim was powyrzynam!
Ludzie są tak przerażeni, że nie wymawiają na głos imienia brutalnego tyrana. Z trudem dają się namówić na opowiedzenie nam o terroryzującym ich potworze. Zwyczajnie boją się Sławomira, bo ten w szale zdolny jest do najgorszego.
- Lepiej w drogę mu nie wchodzić. Najgorzej jest, kiedy wypije. Wtedy do łba przychodzą mu różne pomysły - opowiada szeptem pani Maria R. (78 l.), jedna z mieszkanek Rembieszowa.
Mieszkańcy wioski co rusz wzywają policję. W tym roku Sławomir R. zatrzymywany był już osiem razy. Zawsze był pijany. Kiedy trzeźwiał, zwalniano go do domu, bo oficjalnie nikt nie chciał składać przeciwko niemu zeznań. Wszyscy się bali.
Trafił nawet na obserwację do szpitala psychiatrycznego. Kiedy mieszkańcy już odetchnęli z ulgą i byli przekonani, że zostanie tam na stałe, po kilku tygodniach wrócił do rodzinnej wioski. Razem z nim powrócił koszmar.
- Zamknijcie go za kratkami. Ratujcie nas, zanim on kogoś zabije - błagają policję mieszkańcy.
Tymczasem policjanci mają związane ręce, bo o stałym odizolowaniu mężczyzny może zdecydować prokuratura. A ta, jak zwykle, prowadzi postępowanie. - Jeżeli to będzie konieczne, wystąpimy z wnioskiem o zastosowanie tymczasowego aresztowania - mówi Balbina Stasiak (35 l.), prokurator rejonowy w Zduńskiej Woli.
- Jesteśmy bezradni. Tu może dojść do jakiejś tragedii - mówi pani Maria.
O aresztowaniu Sławomira r. może zadecydować tylko sąd
- Z wnioskiem o tymczasowy areszt występuje do sądu prokuratura, a nie policja. I to sąd przy spełnieniu pewnych warunków prawnych może izolować w areszcie śledczym podejrzanego.