Sprawa kobiety poddanej bez własnej wiedzy procesowi sterylizacji toczy się w sądzie od dłuższego czasu. Lekarka tłumaczyła wykonanie zabiegu faktem, że następna ciąża mogłaby zabić Wiolettę Szwak. Prokuratura badała sprawę dwukrotnie i za każdym razem nie dopatrzyła się w postępowaniu lekarki błędu.
Dlatego pani Szwak wniosła prywatny akt oskarżenia, który szamotulski sąd początkowo odrzucił, lecz po interwencji poznańskiej instancji, zadecydował o podjęciu sprawy. Pierwsza rozprawa w piątek – świadkami będą Wioletta i Władysław Szwak.
O sprawie Wioletty Szwak było głośno w 2009 roku, kiedy to kobieta urodziła dziewiąte dziecko. Mająca sześć dni Róża została odebrana rodzicom z powodu „niezaradności” oraz podejrzenia upośledzenia umysłowego matki. O odzyskanie dziecka walczyły niemal całe Błoty Wielkie, wieś zamieszkiwana przez rodzinę Szwaków. Dziewczynka wróciła do domu. Według OPS we Wronkach, których pracownik co tydzień odwiedza dom Szwaków, Róża rozwija się dobrze. W rozmowie z „Głosem Wielkopolskim” przyznali, że rodzice z ich pomocą dobrze radzą sobie z utrzymaniem domu.
SZAMOTUŁY: Rozpoczął się proces lekarki, która wysterylizowała Wiolettę Szwak
Choć w sprawie nie dopatrzył się winy lekarki ani sąd, ani prokuratura, w Szamotułach znów rozpocznie się proces lekarki, która bez pytania o zgodę pacjentki podcięła jej jajowody. Tym razem wytoczony z prywatnego aktu oskażenia.