Był piątek, gdy Piotrek (imię chłopaka zostało zmienione), nie spodziewając się dramatycznych wydarzeń, wyszedł z domu. Miał wsiąść do autobusu i podjechać do szkoły. Nie dotarł tam jednak, a słuch po nim zaginął. Wkrótce do bogatego ojca chłopaka, biznesmena z branży rolniczej, odezwali się porywacze.
- Zażądali miliona złotych okupu - mówi Jarosław Rzymkowski, zastępca komendanta wielkopolskiej policji. Do akcji wkroczyli najlepsi wielkopolscy śledczy. - Powołaliśmy specjalną grupę, która zajęła się tą sprawą - mówi Rzymkowski. Rozpracowywanie bandytów trwało 10 dni. Policjanci szybko wytypowali krąg osób, które mogły maczać palce w porwaniu. Liczył się czas. Nikt nie wiedział, do czego zdolni są zwyrodnialcy, którzy dla pieniędzy porwali młodego chłopaka. Jak się później okazało, Piotra porywacze uwięzili w specjalnie przygotowanej kryjówce: podziemnym bunkrze.
Zejście do niego urządzono pod kanałem warsztatu samochodowego, a drzwi wyłożono kafelkami, by nie wzbudzały podejrzeń. Nastolatka zamknęli w małej, okratowanej celi. Porywacze zadbali też, żeby chłopak przygotowywał się na najgorsze. - Porywacze dali uprowadzonemu różaniec i modlitewnik - mówi Magdalena Mazur-Prus z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Na szczęście policjanci stanęli na wysokości zadania. Szybko wytypowali miejsce przetrzymywania i ruszyli do akcji. Po brawurowej akcji Piotr został uwolniony cały i zdrowy.
Jedną z osób, które zatrzymali policjanci, jest Michał K. (45 l.), którego funkcjonariusze od dłuższego czasu szukali listem gończym za kradzieże samochodów. Kompani Michała K. to Patryk K., Hubert N. i Jacek N. - Za uprowadzenie dla okupu może podejrzewanym mężczyznom grozić kara nawet 25 lat więzienia - informuje Andrzej Borowiak z wielkopolskiej policji.