Wszystko wydarzyło się 7 lipca pod Komendą Wojewódzką Policji w Szczecinie. Służbowe auto pana komendanta zajechało pod budynek. Nie było miejsca na parkingu, więc citroen zaparkował niemal na środku skrzyżowania. Inspektor Fabisiak i jego kierowca weszli do komendy. Kilkanaście minut później kierowca wyszedł z komendy i przestawił samochód... na zakreślone pasami miejsce wyłączone z ruchu.
Chwilę później do pracy przyszedł aspirant z wydziału kryminalnego. Zauważył źle zaparkowane auto i postanowił interweniować. - My staramy się wpoić ludziom szacunek dla prawa, a potem oni widzą, że pod naszym nosem ktoś drwi z przepisów - popierają kolegę szczecińscy policjanci.
Jednak do interweniującego policjanta wybiegł kierowca komendanta Fabisiaka. Funkcjonariusz kryminalny nie pozwolił mu odjechać i zaczął spisywać źle parkujące auto. Wtedy z komendy wybiegł oburzony komendant.
Po chwili chwycił interweniującego aspiranta za ramię i... siłą odciągnął go z miejsca, by kierowca służbowego citroena mógł odjechać.
Jak zakończyła się ta historia?
Komendant ma się dobrze. Za to policjant, który interweniował, ma teraz dwa postępowania dyscyplinarne. Jedno za to, że nie zgłosił przełożonym, że... jest ratownikiem WOPR. Drugie za to, że podczas strajku policji wypowiedział się w telewizji bez zgody przełożonych.
Ma za swoje. Zszargał dobre imię funkcjonariusza porządku publicznego...