Policja od początku śledztwa zakładała, że zabójstwa dokonał ktoś z bliskich rodziny. Funkcjonariusze zaczęli coś podejrzewać już podczas pogrzebu rodziny, bo K. nie pojawił się wtedy na cmentarzu, a potem wyjechał gdzieś z Wielkopolski, gdzie mieszkał. Prawdopodobnie zwyrodnialec zabił, bo bezskutecznie domagał się pieniędzy od matki i ojczyma, Christiana W. (64 l.).
Do zbrodni doszło w kwietniu. Marcin K. pod osłoną nocy włamał się do domu matki, za pomocą maczety zamordował ją, jej drugiego męża oraz ich niepełnosprawnego syna Briana (29 l.). Potem splądrował pokoje i uciekł. Ślady pomagało mu zacierać dwóch kolegów, którzy także zostali zatrzymani.