To jedna z tych historii, w których miłość przeradza się w bezgraniczną nienawiść, a rozsądek ustępuje szaleństwu. Szczepan K. musiał oszaleć, skoro chciał wymordować całą rodzinę swojej małżonki.
W niedzielne popołudnie mężczyzna wyszedł z domu i udał się do oddalonego o kilkadziesiąt metrów dalej budynku. Tam mieszkali jego teściowie i na czas rozprawy rozwodowej również jego żona wraz z 1,5-roczną córeczką.
Chciał się widzieć z dzieckiem. Jednak ani żony, ani Gabrysi nie zastał. Wpadł w szał. Zrobił teściowi awanturę. Jan L. (+71 l.) wezwał policję. Zięć odpuścił, ale tylko na kilka godzin. Pojawił się ponownie przed godz. 23. Choć mieszkał po sąsiedzku, podjechał pod dom samochodem. W bagażniku miał przygotowana siekierę. Zakradł się od ogródka, wybił szybę w oknie i wszedł do środka. Od razu zaatakował żonę. Uderzył ją w głowę. Przerażonej kobiecie udało się uciec. Pobiegła do sąsiada po pomoc, a w tym czasie zabójca rozprawiał się z jej rodzicami. Stanisławę L. (+57 l.) oraz Jana zmasakrował siekierą. Oszczędził tylko dziecko. Potem wsiadł w samochód i popędził w stronę Krakowa. Zdążył jeszcze zadzwonić do swojej siostry. To ostatnie połączenie, jakie wykonał ze swojego telefonu. Miał powiedzieć, że więcej się nie zobaczą. Potem uderzył z ogromną prędkością w wiadukt. Zginął na miejscu.
Nie są jeszcze znane dokładne przyczyny masakry. Pracuje nad tym krakowska policja. - Badamy przyczyny i okoliczności tej tragedii, będziemy przesłuchiwać świadków oraz przeprowadzimy sekcję zwłok ofiar - mówi Bogusława Marcinkowska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Wszystko wskazuje jednak, że tłem tragedii była rodzinna nienawiść. Sąsiedzi twierdzą, że w związek młodej pary wtrącali się rodzice.