SZCZUCZYN: W tym mieście prawie nikt nie ma pracy!

2012-10-02 4:00

Alarm!!! Bezrobocie w Polsce już przekroczyło 12 proc. To jednak średnia dla całego kraju i nie do końca ilustruje ogrom tragedii. "Super Express" postanowił sprawdzić, jak jest naprawdę. Odwiedziliśmy niewielką miejscowość Szczuczyn w powiecie grajewskim na Podlasiu, gdzie bez pracy jest już... co piąty mieszkaniec regionu! Może te informacje będą dla rządu wystarczająco alarmujące i skłonią go do walki z tym problemem?

Szczuczyn to liczące 3500 mieszkańców miasteczko. Ostatni większy zakład pracy został zamknięty tutaj w 2008 roku i od tego czasu w jego miejsce nie powstał żaden inny. Podobnie jest w innych pobliskich miejscowościach - Wąsoszu czy Rajgrodzie. W stolicy powiatu, Grajewie, funkcjonują co prawda trzy duże znane w całym kraju firmy, ale od lat nie zwiększają zatrudnienia. Według ostatnich statystyk GUS stopa bezrobocia wyniosła tu aż 21,8 proc., co oznacza, że więcej niż co piąty dorosły mieszkaniec tego regionu nie ma pracy. Statystyka nie obejmuje jednak osób, które znalazły staż, trafiły na szkolenie lub kurs.

A zdaniem pracowników Powiatowego Urzędu Pracy w Grajewie nowsze dane będą jeszcze bardziej zatrważające! - Tutaj już prawie nikt nie ma pracy - mówi smutno Wioletta Gnys (38 l.) ze Szczuczyna, która z problemem bezrobocia zmaga się wspólnie z mężem, Dariuszem (41 l.). Małżonkowie na utrzymaniu mają pięcioro dzieci. Zasiłek z opieki społecznej na niewiele starcza, więc każdy dzień to dla nich walka o przetrwanie: za co kupić podręczniki do szkoły? W co ubrać dzieci? Czym je nakarmić? - Żyjemy z dnia na dzień. Jeden kredyt spłacamy drugim, a o stałej pracy możemy tylko pomarzyć - załamuje ręce kobieta.

Bezrobotnym małżonkom od czasu do czasu udaje się znaleźć pracę sezonową lub zahaczyć na organizowane przez gminę prace społecznoużyteczne. Kilka dni pracowali przy produkcji zniczy czy w pieczarkarni, a pan Dariusz znalazł nawet zatrudnienie w firmie produkującej kable.

- Ciężko pracowałem po 12 godzin dziennie i przypłaciłem to wyczerpaniem fizycznym. Wylądowałem w szpitalu pod kroplówką, a potem już nie mogłem wrócić do zakładu - opowiada 41-latek.

- Z miesiąca na miesiąc jest coraz gorzej - dzieli się swoimi obserwacjami Ewa Borusiewicz (50 l.), właścicielka sklepu spożywczego w Szczuczynie. - Ludzie nie mają tu pracy, więc ja mam coraz mniej klientów. Ludzie kupują mało i tanio. A jeszcze nie tak dawno zatrudniałam cztery osoby! Teraz mnie na to nie stać i sama stoję za ladą - podsumowuje pani Ewa.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki