Relacje Jacka Kurskiego z lokalnymi działaczami z Pomorza nigdy nie były szczególnie dobre. Członkowie PiS zarzucali obecnemu europosłowi, że od momentu gdy dostał się do Sejmu, "zapomniał" o sprawach lokalnych. Teraz napięcie w lokalnych strukturach jeszcze wzrosło, a to dlatego, że Kurski z Brukseli ma jeszcze dalej do Gdańska niż wcześniej.
Przeczytaj koniecznie: Puścili Kurskiego w skarpetkach (ZDJĘCIA!)
Dlatego Szczypińska i Foltyn-Kubicka postanowiły nastraszyć europosła i złożyły wniosek o odwołanie go z funkcji przewodniczącego rady regionalnej PiS na Pomorzu.
Co na to sam Jacek Kurski? Zachowuje twarz pokerzysty i twierdzi, że nie ma się czego obawiać. - Nie bardzo chce mi się wierzyć w to, by ktokolwiek w chwili, gdy Jarosław Kaczyński czuwa w szpitalu przy chorej mamie, zdecydował się zaprzątać mu głowę tego rodzaju sprawami - mówi Jacek Kurski trójmiejskiej "Gazecie Wyborczej".
- Mam wielki szacunek dla obu Pań, (..) jednak jeśli taki wniosek w ogóle by istniał, nie ma jakiegokolwiek umocowania ani legitymacji w statucie ani woli Prezesa - twierdzi Kurski.
Odwiedź nas na Facebooku * Zostań fanem SE.pl |