Wypowiedź Lecha Wałęsy w Radiu Zet była wymierzona przeciwko związkowcom z Solidarności z Piotrem Dudą na czele. Były przywódca Solidarności potępił działaczy za organizację protestów przeciwko reformie emerytalnej.
- Gdybym był na miejscu Tuska, dałbym polecenie: spałować, oddać za to. Władzę trzeba szanować, wybierać mądrze, brać udział w wyborach, organizować się. Ale potem: szacunek! Ktoś ich wybrał, to są przedstawiciele narodu, więc nie mogą pozwolić na opluwanie i bijatykę - powiedział Wałęsa w rozmowie z Moniką Olejnik.
Przewodniczący Solidarności nie chciał odnosić się do tak ostrych słów byłego prezydenta.
- Nie będę się zniżał do poziomu pana prezydenta Wałęsy i tych wszystkich, którzy odwracają uwagę od problemu. Najważniejszy dla nas problem to "67". Ci ludzie, którzy głosowali w Sejmie za ustawą znieważyli wszystkich ubezpieczonych Polaków. To jest problem odwracania kota ogonem. Robi to pan prezydent Wałęsa, pan minister Rostowski i wielu innych, którzy w piątek spoliczkowali Polaków. To oni spoliczkowali, pobili Polaków, a nie odwrotnie - stwierdził Piotr Duda.
Szef Solidarności odpowiada Wałęsie: Nie będę się ZNIŻAŁ do POZIOMU WAŁĘSY
Słowa Lecha Wałęsy, który powiedział, że podczas protestów Solidarności przed Sejmem spałowałby działaczy Solidarności wywołały burzę, ale szef związkowców nie chciał ich komentować. Piotr Duda tłumaczył tylko, że nie zamierza zniżać się do poziomu Wałęsy, bo dla NSZZ Solidarność liczy się przede wszystkim krzywdząca dla wielu Polaków walka z reformą emerytalną.