Władze spółki Narodowego Centrum Sportu niezależnie od tego czy prace na Stadionie Narodowym są opóźnione czy też nie dostają dodatkowe wynagrodzenie. Jak czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej" prezes Rafał Kapler, wiceprezesi Janusz Kubicki i Robert Wojtaś oraz dyrektor ds. operacyjnych Jerzy Żak dostają trzynastki, bo w ich kontraktach nie ma słowa o konsekwencjach finansowych za poślizgi w inwestycjach.
Zarząd spółki tylko w 2010 roku zarobił ponad milion złotych. Z wyliczeń raportu NIK, na który powołuje się gazeta, wynika że w ciągu trzech lat pensje wzrosły prawie trzy razy.
Patrz też: NIK: Euro 2012 może być utrudnione, jest za dużo opóźnień
Jakby tego było mało szefowie spółki mogą też liczyć na gigantyczne premie. W ubiegłym roku prezes otrzymał dodatkowe wynagrodzenie roczne w wysokości dwukrotnego zasadniczego wynagrodzenia miesięcznego. Pozostali członkowie zarządu w latach 2009 – 2010 otrzymali dodatkowe wynagrodzenie roczne w wysokości jednego zasadniczego wynagrodzenia miesięcznego.
Jakub Karpiński, rzecznik ministerstwa sportu tłumaczy, że w okresie gdy zarząd NCS dostawał nagrody nie było opóźnień. "DGP" ustalił jednak, że już poślizgi na budowie pojawiały się znacznie wcześniej.
Wysokość premii członków zarządu Narodowego Centrum Sportu pozostaje tajemnicą.