Ksiądz Zdzisław to uosobienie spokoju i miłosierdzia, ale tej feralnej nocy z soboty na niedzielę stał się bohaterem kryminalnych zdarzeń. - Obudziło mnie dziwne szczekanie moich psów. Otworzyłem oczy, a to, co zobaczyłem, sprawiło, że na chwilę zamarłem - opowiada ks. Haenel. Nad łóżkiem, z latarką wycelowaną w jego twarz stał ubrany na czarno mężczyzna w kominiarce. Wtedy jeszcze nie wiedział, że bandytów jest trzech i są uzbrojeni. - Wyskoczyłem z łóżka, chwyciłem za krzesło, które stało najbliżej i z całej siły wymierzyłem mu cios. On się chyba tego nie spodziewał - mówi proboszcz.
To tak zdenerwowało kompanów pobitego rabusia, że ruszyli na księdza. - Zaczęli mnie okładać siekierą, kopać, wyzywać. Myślałem, że to koniec. Mam połamane żebra, łopatkę, rany na całym ciele - opowiada ks. Zdzisław, który przyznaje, że siedząc zakrwawiony na krześle, do którego został przywiązany i słuchając, jak diabły plądrują mu plebanię, myślał, że za chwilę zapuka do bram świętego Piotra. Tak się jednak na szczęście nie stało. Zbiry zadowoliły się gotówką (ukradli prawie 3 tys. zł) oraz kosztownościami i ślad po nich zaginął.
- Prowadzimy intensywne śledztwo - mówi Marlena Kukawka ze słupeckiej policji. - Oby szybko znaleźli się za kratkami, wtedy dopiero będę spał spokojnie - mówi ksiądz Haenel, który wyszedł właśnie ze szpitala.