Mówili o nim w telewizji, był nawet bohaterem "Super Expressu". Tysiące ludzi w Internecie popierało go i dodawało otuchy w samotnej walce z rabusiami okradającymi jego sklep w Poznaniu. Marek O. odważnie publikował zdjęcia przestępców w sieci, zarzucając policji bezczynność. - Zamontowałem kamerkę, żeby pokazać bezczelność złodziei. Walczę w zasadzie z całym systemem. W naszym kraju drobni złodzieje mogą czuć się bezpiecznie, bo nie są ścigani - opowiadał. Ale przekonał się, że policja działa. I to na tyle dobrze, że zatrzymała właśnie jego.
Patrz też: Powiesili w sklepie złodziei serków i kiełbasy
- W miniony piątek jedna z mieszkanek Gryfowa Śląskiego odebrała niepokojący telefon. Mężczyzna, przedstawiając się jako policjant drogówki, oświadczył, iż jej syn miał wypadek drogowy i żeby nie zostać zatrzymanym, powinien wpłacić 27 tys. zł gotówką - powiedział Mateusz Królak z Komendy Powiatowej Policji w Lwówku Śląsku.
Po upływie niespełna pół godziny do jej mieszkania zapukał mężczyzna. Kobieta wręczyła mu pieniądze. Mężczyzna wyszedł i po chwili wrócił, twierdząc, że to za mało. 80-latka poszła do sąsiadów z prośbą o pożyczkę - to oni zadzwonili po policję, podejrzewając oszustwo. Marek O. wpadł na gorącym uczynku. - Cały czas trwają czynności zmierzające do ustalenia, ile wcześniej osób okradł w ten sposób. Na chwilę obecną wiadomo o jeszcze dwóch podobnych zdarzeniach - informuje policja. Jak doszło do upadku bohatera?
Zobacz również: W tym sklepie wieszają fotografie złodziei
Oślepiony sławą Marek O. zamknął swój sklep i ruszył w Polskę, by walczyć z bandytami. Szybko skończyły mu się pieniądze, a żeby je zdobyć, zaczął kraść. O ironio - stał się tym, kogo wcześniej ścigał.