"Szkatułę" przyprowadziło do sądu kilku uzbrojonych antyterrorystów w kominiarkach. Gangster uśmiechnął się na widok swojej ukochanej, ale na sali rozpraw już nie tryskał radością. "Szkatuła" usłyszał zarzut podżegania w 2002 roku do zabójstwa "Komandosa", bliskiego współpracownika szefa gangu mokotowskiego Andrzeja H., ps. Korek.
Śledczy twierdzą, że "Szkatuła" ze wspólnikami zlecił Piotrowi K., ps. Kima, zabójstwo "Komandosa". Rafał S. miał dostarczyć mu broń do wykonania egzekucji i zapłacić za to 8 tys. dolarów. Zamachu na "Komandosa" dokonano 31 maja 2002 r. w centrum handlowym Klif. "Kima" jednak nie zdołał wykonać zlecenia i "Komandos" uszedł z życiem. Ale w sierpniu ktoś inny go zastrzelił na stacji benzynowej przy ul. Radzymińskiej.
Teraz śledczy chcą udowodnić, że "Szkatuła" miał związek z całą sprawą. "Kima" jest świadkiem koronnym w procesie. Jego zeznania mogą pogrążyć "Szkatułę". "Kima" przyznał się śledczym, że przyjął od Rafała S. zlecenie na "Komandosa". - Nie przyznaję się do winy - mówił na sali Rafał S. podczas rozprawy. - Nie jestem aniołkiem, ale nie znałem "Komandosa", nigdy go nie widziałem ani nie prowadziłem z nim interesów - szedł w zaparte.
Jak dotąd boss jednego z najgroźniejszych gangów w Polsce Rafał S. jest wyjątkowo ugodowy. Pod koniec 2011 r. nie chciał składać wyjaśnień i dobrowolnie poddał się karze. Został skazany na 5,5 roku więzienia, m.in. za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą o charakterze zbrojnym. Tym razem "Szkatuła" może spędzić resztę życia w więzieniu. "Kima", który może pogrążyć legendę świata przestępczego, będzie zeznawał na następnej rozprawie 6 marca.