Gdy krew zaczęła tryskać z ran, ust, nosa i uszu, szkolni koledzy Moniki drżeli z przerażenia, sądząc, że dziewczyna umiera na ich oczach. Na szczęście lekarzom udało się ocalić Monice życie.
Dramat rozegrał się na terenie gimnazjum w Krzewicy (woj. lubelskie). Ciężkie słupy służące do montowania koszy do gry w koszykówkę od kilku lat stały w pobliżu boiska i czekały na zamontowanie. Uczniowie bezpiecznie przechodzili koło nich tysiące razy. Aż do feralnego popołudnia.
Monika postanowiła spędzić długą przerwę na świeżym powietrzu. Siadła na trawie. I wtedy stała się rzecz straszliwa. Dziewczynka nawet nie zdążyła krzyknąć z przerażenia. Ciężka konstrukcja zwaliła się jej prosto na głowę. - Myślałam, że ona umiera - mówi Karolina (17 l.), która stała kilka kroków dalej. Okulary, które nosiła Monika, zostały zmiażdżone i wbiły się jej w czaszkę. W jednej sekundzie trawa zaczerwieniła się od krwi, która trysnęła z głowy dziewczynki. Nieprzytomną Monikę ze złamaną podstawą czaszki i wstrząsem mózgu karetka pogotowia zawiozła prosto do szpitala w Białej Podlaskiej. Na szczęście Monika czuje się coraz lepiej. Policja sprawdza teraz, kto jest winny tej tragedii.