Jak dowiedział się tygodnik "Wprost", jedną z głównych ról w powyborczej rozgrywce może odegrać wicemarszałek Sejmu Jerzy Szmajdziński. Stawia on szefowi Sojuszu twarde ultimatum: jeśli w wyborach do Parlamentu Europejskiego SLD zdobędzie mniej niż 13 proc. głosów, to dojdzie do zmian w kierownictwie partii.
13 procent to wynik, jaki Lewica i Demokraci osiągnęli w wyborach parlamentarnych w 2007 roku. A Grzegorz Napieralski został wybrany przewodniczącym SLD głównie dzięki hasłom zakończenia współpracy z Socjaldemokracją i Partią Demokratyczną oraz rozwiązania LiD.
- Jeśli w eurowyborach SLD uzyska wynik gorszy od tego, który LiD zrobił w 2007 roku, to trzeba będzie wyciągnąć wnioski programowe, organizacyjne i personalne. Dobrą okazją będzie listopadowa konwencja - mówi "Wprost" Jerzy Szmajdziński.
O jakie wnioski chodzi? Zgodnie z partyjnym statutem, każda konwencja oznacza głosowanie wotum zaufania dla władz partii.
- W partii panuje coraz większe niezadowolenie ze stylu Napieralskiego. Jeśli do tego dojdzie jeszcze nienajlepszy wynik w wyborach, to ludzie mogą chcieć go odwołać i powołać w jego miejsce Szmajdzińskiego - mówi "Wprost" jeden z posłów SLD.