Do tej strasznej tragedii doszło w Niedzielę Wielkanocną. Jolanta i jej ukochany Sebastian T. (32 l.) zdecydowali się jechać mimo kiepskiej pogody. Padał gęsty śnieg. Widoczność była niewielka, a drogi bardzo śliskie. Do Łukowa dotarli szczęśliwie. Zostawili zaproszenia, porozmawiali chwilę z rodziną i wyruszyli z powrotem do Radomia. Ujechali zaledwie kilka kilometrów...
W miejscowości Gołaszyn mercedes, którym podróżowali narzeczeni, wpadł w poślizg. Auto zjechało na lewy pas jezdni i uderzyło w nadjeżdżające z naprzeciwka audi.
Jola została zaklinowana w aucie. Mieszkańcy wioski wydobyli ją z samochodu przed przybyciem karetki. Niestety, reanimacja nic nie dała. Kobieta zmarła. Jej narzeczony przeżył, ale w ciężkim szoku trafił do szpitala.
- Wciąż nie możemy uwierzyć w to, co się stało, to taka straszna tragedia - mówi Anna Z. (51 l.), siostra Sebastiana. Kobieta rozmawiała z bratem i jego narzeczoną tuż przed wypadkiem. - Ona świata poza nim nie widziała. Była od brata młodsza 11 lat, ale różnicy wieku nie było zupełnie u nich widać - opowiada kobieta ze łzami w oczach. - Jola tak bardzo cieszyła się z tego ślubu. Miał być 8 czerwca. I była zachwycona tym, że jest w ciąży... Oboje byli tacy szczęśliwi - rozpacza Anna Z.
Dlaczego auto wpadło w poślizg? Przyczyny wypadku bada policja. Śledczy zamierzają przesłuchać Sebastiana T., gdy tylko pozwolą na to lekarze.