Teraz pechowa pacjentka musi czekać na kolejny zabieg...
Pani Kazimiera Kot szpital w Pabianicach traktowała jak dom. Przepracowała w nim, jako sanitariuszka ponad 32 lata. Kolejne 12 spędzała tam już jako pacjentka.
- Po tym, co mi tam zrobili, to już nie mój szpital - mówi ze smutkiem wspominając operację, którą przeszła.
Niefortunny upadek
Przeszło dwa lata temu pani Kot niefortunnie się przewróciła. Po upadku zaczęła miewać poważne problemy z lewym kolanem. Wtedy pierwszy raz trafiła do przyszpitalnej poradni ortopedycznej. Po wykonaniu badania USG kolana lekarz zaproponował operację łękotki. Jest to zabieg, który wykonuje się w znieczuleniu miejscowym lub zewnątrzoponowym, a pacjent wie, którą nogą zajmują się lekarze... Innym sposobem na uniknięcie błędów jest po prostu zabandażowanie zdrowej kończyny na czas operacji.
Błąd za błędem
Niestety, prawej nogi pani Kazimiery nikt nie zabandażował. Do tego anestezjolodzy mieli duże problemy żeby wkłuć się w kręgosłup. Po kilku nieudanych próbach postanowili zastosować narkozę. Przez to kobieta nie mogła kontrolować przebiegu operacji.
PRZECZYTAJ: Tajemnicza śmierć dziecka. 2,5-latek zmarł po wizycie u lekarza
- Kiedy się obudziłam, natychmiast zorientowałam się, że zoperowali mi zdrową nogę - opowiada gazecie.pl pani Kazimiera. - Wołam pielęgniarkę i krzyczę: Boże! Nie ta noga! Przyszedł doktor i mówi, że wybrał prawą, bo była w gorszym stanie. Skąd on to wiedział? Przecież nigdy mnie prawa kolano nie bolało, nie skarżyłam się na nie żadnemu lekarzowi. Nikt tego kolana nie badał.
Nieodpowiedzialni lekarze
Lekarze zaczęli unikać pacjentki jak ognia, nikt nie chciał się przyznać do błędu, ani opowiedzieć jak to tej felernej sytuacji doszło. Jedynie ordynator, w imieniu lekarzy odwiedził panią Kazimirę.
- Następnego dnia przyszedł ordynator. Przeprosił za pomyłkę i zaproponował kolejny zabieg. Jeśli zgodziłabym się na operację chorej nogi, miałabym ją bez kolejki, następnego dnia. Nie zgodziłam się. Po pierwsze: bałam się kolejnego błędu. Poza tym po niemal jednoczesnej operacji dwóch nóg byłabym zupełnie unieruchomiona. A leżący człowiek w moim wieku może się już nie podnieść. Przyplącze się zapalenie płuc i koniec. - powiedziała pani Kazimiera, która zamierza leczyć się teraz w zupełnie innej placówce. Tam niestety na zabieg poczeka kilka dobrych lat.
Kobieta jest oburzona postawą szpitala, który nie czuje się winny całej sytuację i wystawił już fakturę za zabieg do NFZ...