Ta historia wstrząsnęła Polską. Był styczniowy wieczór 2012 r., gdy na policję trafiła informacja o napadzie na młodą kobietę i uprowadzeniu jej dziecka. Matce, Katarzynie Waśniewskiej, najpierw wszyscy współczuli i pomagali. Potem okazało się, że Madzia została uduszona przez własną matkę, a historia z porwaniem była zwyczajnym spektaklem, perfekcyjnie odegranym przez Waśniewską.
Ustalenia wielomiesięcznego śledztwa potwierdził prawomocny wyrok sądu - dzieciobójczyni została skazana na 25 lat więzienia, a o przedterminowe zwolnienie będzie się mogła ubiegać po odsiedzeniu 20 lat. Waśniewska przyjęła ten wyrok ze łzami w oczach. Do końca przekonywała, że jest niewinna. Twierdziła, że jej córka zmarła w wyniku nieszczęśliwego wypadku - miała jej upaść na podłogę. Biegli nie mieli jednak wątpliwości, że Madzia została uduszona.
Mimo to obrońca Waśniewskiej mecenas Arkadiusz Ludwiczek złożył skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego w Warszawie. - Domagam się uchylenia wyroku i ponownego rozpatrzenia sprawy. W kasacji wykazałem, że doszło do rażącego naruszenia przepisów. Sąd nie dopuścił dowodu w postaci powołania nowego zespołu biegłych. Naszym zdaniem biegli mogli być nieobiektywni, bo w trybie odwoławczym musieli kontrolować własną pracę - powiedział nam mecenas Ludwiczek. Gdyby obrońcy udało się uchylić wyrok, proces Waśniewskiej zacząłby się od nowa.
Zobacz: Filip Chajzer stracił syna w wypadku samochodowym. NOWE FAKTY