Leży na szpitalnym łóżku i tępo wpatruje się w sufit. Ma świadomość tego, co się stało i być może nawet jakieś wyrzuty sumienia, które objawiają się rozbrajającą szczerością. - No, nie ma co ukrywać, trochę piję - mówi. W przeddzień tragicznego porodu razem ze swoim partnerem świętowała jego urodziny. - Ale piłam tylko piwo - zastrzega. Przez alkohol straciła już jedno dziecko. - Dwa i pół roku temu odebrano mi trzyletniego synka - tłumaczy. Jak znalazła się w szpitalu? Nie pamięta.
To było we wtorek rano. Do szpitala w Zgierzu koło Łodzi nieprzytomną Agnieszkę J. przywiozła karetka pogotowia. Od kobiety czuć było mocną woń alkoholu. Była w zaawansowanej ciąży. Pobrano jej krew do badań. Wynik? 3,22 promila! Lekarze błyskawicznie podjęli decyzję o wywołaniu porodu. Wykonali cesarskie cięcie i wyciągnęli dziecko. Niestety, było martwe. Zdaniem medyków mogło nie żyć nawet od trzech tygodni.
Dopiero dziś zostanie wykonana sekcja zwłok, która da odpowiedź na pytanie o przyczyny zgonu. Jeżeli okaże się, że dziecko zmarło przed alkoholową libacją, kobiecie nie będzie groziła żadna kara. - W Kodeksie karnym nie przewidziano konsekwencji dla kobiet, które w trakcie ciąży przyczyniają się do śmierci płodu, uszkodzenia ciała albo rozstroju zdrowia - wyjaśnia Krzysztof Kopania (51 l.), rzecznik prasowy łódzkiej prokuratury.