Była ciemna noc, kiedy były wojskowy wraz z kolegą Zbigniewem S. (56 l.) wyruszyli na łowy w okolicach wsi Stary Dworek w Lubuskiem. Nieraz polowali wspólnie, nic więc nie zapowiadało tragedii. Myśliwi oddalili się od siebie, zajęli stanowiska. W pewnej chwili Zbigniew S. zaczął wypatrywać kolegi przez lunetę sztucera. Wtedy padł strzał. Myśliwy ruszył w kierunku, w którym poszedł Bogdan F.Znalazł go w kałuży krwi z raną postrzałową piersi. Na rękach wyniósł konającego mężczyznę z lasu. Usadził w samochodzie, zawiózł do najbliższego szpitala. Niestety, lekarze mogli stwierdzić już tylko zgon byłego żołnierza.
Zbigniewa S. zatrzymała policja. Podczas pierwszego przesłuchania powiedział, że broń wypaliła przypadkowo, kiedy, jak czynią to częstokroć myśliwi, poszukiwał kolegi nie za pomocą lornetki, ale używał lunety zamontowanej na sztucerze. Później jednak Zbigniew S. zmienił zeznania, twierdząc, że znalazł kolegę konającego, a postrzelić go musiał ktoś inny.
Ostatecznie myśliwy usłyszał zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym. - Oznacza to, że podejrzany nie miał bezpośredniego zamiaru zastrzelenia kolegi, ale musiał się liczyć z tym, że może doprowadzić do jego śmierci - tłumaczy Renata Szynczewska z Prokuratury Rejonowej w Międzyrzeczu. Zbigniewowi S. grozi nawet dożywocie.