Z Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu syn i wnuk Anny Walentynowicz odebrali wczoraj trumnę z ciałem. Wreszcie mają pewność, że dzisiaj na cmentarzu w Gdańsku zostanie pochowana ich ukochana mama i babcia. Jednak z ich głowy nigdy nie zniknie obraz tego, co zobaczyli w czasie ekshumacji bliskiej im osoby.
Są przerażeni tym, jak Rosjanie traktowali ciała osób zmarłych w katastrofie smoleńskiej.
- Ciała włożone zostały w czarne plastikowe worki. Worki te zostały oklejone taśmą i włożone do kolejnych, tym razem białych worków. Poza zwłokami w tych workach zobaczyliśmy całą masę różnych śmieci: gałęzie, błoto, fragmenty lakieru samolotu, kawałki nitów rządowego tupolewa - mówi nam syn zmarłej.
- Wyglądało to tak, jakby sekcja zwłok odbywała się w lesie na ziemi. To był przerażający widok. Rosjanie traktowali te ciała jak kawałki niepotrzebnego, zepsutego mięsa. Bez zachowania jakiegokolwiek szacunku dla zmarłych w tej tragicznej katastrofie. Dlaczego tego nie pilnowali polscy lekarze i politycy, którzy w 2010 roku polecieli do Rosji? - pyta Piotr Walentynowicz, wnuk działaczki Solidarności.
- Jesteśmy wykończeni. Już nie oczekujemy przeprosin tylko konkretnych decyzji. Trzeba dążyć do tego, aby znaleźć osoby, które swoimi działaniami lub ich brakiem doprowadziły do takiego bałaganu, do takiej sytuacji, że musimy teraz dokonywać ekshumacji - mówią nam najbliżsi Anny Walentynowicz.
Wczoraj po południu w Sejmie rozpoczęła się debata, podczas której rząd miał przedstawić informację w sprawie działań po katastrofie smoleńskiej. Czego od polityków oczekują teraz Janusz i Piotr Walentynowiczowie?
- Nie wierzymy już politykom. Pytania na przykład do Ewy Kopacz (56 l.) i Donalda Tuska (55 l.) powinny zostać zadane nie w Sejmie, ale w sądzie! Tak aby politycy odpowiadali przed wymiarem sprawiedliwości i pod przysięgą. Może wtedy powiedzą wreszcie prawdę - podsumowują nasi rozmówcy.
- Teraz myślimy o tym, aby wreszcie godnie pochować mamę - dodaje Janusz Walentynowicz.